Atak prezydenta Donalda Trumpa na TikTok otwiera nowy front w wojnie handlowej. Nie ma precedensu, by Stany Zjednoczone zakazywały własności internetowej, ponieważ jest ona zagraniczna - lub praktycznie z jakiegokolwiek innego powodu niż postępowanie karne. Nie ma też oczywistego mechanizmu takiego działania, jak ma to miejsce w Chinach – pisze Bloomberg.
Ponad dwie dekady temu Chiny zbudowały wielką zaporę, która stworzyła rodzaj znacjonalizowanej sieci, w której Tencent Holdings Ltd. i Alibaba Group Holding Ltd. zajęły miejsce Facebooka i Amazona. Większość zachodnich firm, które próbują się do niej włączyć, to się nie udaje lub zostają zablokowane, tak jak Google w 2010 roku.
ByteDance Ltd., właściciel TikTok z siedzibą w Pekinie, rozwinął się na kontynencie, gromadząc dane lokalnych użytkowników, aby trenować i udoskonalać swoje systemy sztucznej inteligencji, zanim stał się systemem globalnym. ByteDance to historia sukcesu w dążeniu Pekinu do tak zwanej cyber-suwerenności.
To, z czym ByteDance boryka się teraz w USA, jest podobne do tego, czego wiele amerykańskich firm od dawna doświadczało w Chinach. Facebook i Twitter są zakazane; firmy zagraniczne muszą mieć lokalnych partnerów do obsługi systemów chmurowych lub firm zajmujących się grami wideo; a sfery takie jak bankowość internetowa są poważnie ograniczone.
Z proponowanym „zakazem" TikTok administracja Trumpa nie tylko wkracza na nowe terytorium, ale także sygnalizuje, jak to może działać. Zamiast tworzyć własną wielką zaporę i zatrudniać cenzorów treści, Trump żąda sprzedaży lub „zamknięcia" ByteDance. Prezydent może nakazać działania przeciwko zagranicznym firmom z powodów związanych z bezpieczeństwem narodowym, do czego Biały Dom przygotowywał podstawy. To była droga, którą obrała administracja, aby zablokować ofertę Broadcom Inc. dotyczącą rywalizującego z nią amerykańskiego producenta chipów Qualcomm Inc. i wycofać się z przejęcia aplikacji Grindr przez chińską firmę.