Administracja Trumpa coraz mocniej uderza w chińskie firmy technologiczne. Jednym z przejawów tej polityki jest prezydenckie rozporządzenie wprowadzające po 45 dniach od jego publikacji zakaz prowadzenia przez amerykańskie spółki transakcji z chińskimi właścicielami popularnych aplikacji TikTok i WeChat. (Później zostało ono zmodyfikowane, tak że ByteDance, właściciel aplikacji TikTok, dostał 90 dni na sprzedanie swoich operacji w USA. Spółce nakazano też skasować dane zdobyte od amerykańskich użytkowników TikTok). W ślad za tym poszło zaostrzenie sankcji przeciwko koncernowi Huawei. Amerykanie zakazali spółkom spoza USA sprzedawania (bez specjalnych licencji) tej firmie chipów zbudowanych z użyciem amerykańskiej technologii. Gdy prezydent Trump został spytany na konferencji, prasowej, czy sankcje obejmą w przyszłości też koncern Alibaba, odpowiedział: „Właściwie to przyglądamy się też innym".
BAT na celowniku
– Aplikacje z ChRL zagrażają naszej prywatności, rozprzestrzeniają wirusy, propagandę oraz dezinformację. Najbardziej wrażliwe informacje biznesowe i osobiste Amerykanów muszą być chronione na ich telefonach komórkowych przed wykorzystywaniem i kradzieżą na korzyść Komunistycznej Partii Chin – sekretarz stanu Mike Pompeo w ten sposób ogłaszał w pierwszym tygodniu sierpnia rozszerzenie programu „Czystej Sieci" mającego chronić amerykański internet przed ingerencją obcych sił.
Program ten, jeśli zostanie zrealizowany, może okazać się miażdżący dla chińskich gigantów internetowych. Przewiduje on, że „niezaufani" dostawcy usług telekomunikacyjnych z ChRL nie będą mogli być obecni w amerykańskich sieciach, ale również że wzbudzające zastrzeżenia chińskie aplikacje będą musiały zniknąć z amerykańskich sklepów internetowych. „Niezaufanym" chińskim producentom smartfonów zostanie zablokowana możliwość preinstalowania na swoich produktach „zaufanych" amerykańskich aplikacji. Nie będą oni mogli też umożliwiać ściągania tych aplikacji ze swoich sklepów internetowych. Może to oznaczać, że np. smartfony Xiaomi czy Oppo zostaną odcięte od aktualizacji aplikacji ze sklepu Google, podobnie jak to się stało w przypadku smartfonów Huawei. (Huawei odpowiedział na to stworzeniem własnego sklepu z aplikacjami, ale wygląda na to, że amerykańscy regulatorzy zablokują również tę furtkę). Podjęte mają zostać też działania mające zapobiec umieszczaniu przez Amerykanów wrażliwych informacji w systemach opartych na chmurze internetowej, których operatorami są chińskie spółki. – Chronimy najbardziej wrażliwe dane osobiste Amerykanów i najcenniejszą własność intelektualną naszych spółek, w tym badania nad szczepionką na Covid-19, przed ingerencją za pośrednictwem systemów opartych na chmurze zarządzanych przez takie spółki, jak Alibaba, Baidu, China Mobile, China Telecom i Tencent – mówił Pompeo.
Baidu, Alibaba i Tencent to trzej główni chińscy potentaci internetowi, tworzący tzw. grupę BAT. (Akronim ten powstał po tym, jak główne amerykańskie spółki internetowe zaczęto nazywać grupą FAANG). Spośród nich Tencent stał się już celem amerykańskich sankcji – jako właściciel aplikacji WeChat. Baidu została trafiona pośrednio, gdyż amerykańska Komisja Papierów Wartościowych i Giełd (SEC) wszczęła śledztwo w sprawie oszustw księgowych w serwisie streamingowym iQiyi. Serwis ten, nazywany „chińskim Netflixem", należy do Baidu i zachodzi podejrzenie, że zawyżał o kilkadziesiąt procent swoje przychody.
Teoretycznie chińskie spółki internetowe mogłyby doskonale sobie poradzić bez obecności na rynku amerykańskim. Rynek ten odpowiada przecież zaledwie za 2 proc. przychodów spółki Tencent, a TikTok generuje około 90 proc. swoich przychodów w Chinach. Większym problemem byłoby jednak odcięcie im dostępu do amerykańskiego rynku finansowego i technologii made in USA. Część chińskich spółek (np. Alibaba) już dawno zabezpieczyła się przed ewentualnymi kłopotami na amerykańskich giełdach, przeprowadzając oferty publiczne w Hongkongu czy Singapurze. Kluczowych technologii nie da się jednak szybko zastąpić.