Wyniósł on 5,1 bln forintów (16,2 mld USD lub 65 mld zł). Jego wielkość w stosunku do PKB nie została jeszcze ujawniona, ale rząd planował, że wyniesie 7,5 proc. PKB. Tak duży deficyt odzwierciedla m.in. wzrost wydatków, który towarzyszy kampanii przed wyborami parlamentarnymi wyznaczonymi na 3 kwietnia. Partia Fidesz premiera Orbana ma w sondażach niewielką przewagę nad blokiem zjednoczonej opozycji. Rząd stara się więc przyciągnąć wyborców cięciami podatków, podwyżkami emerytur i płac w budżetówce oraz innymi „nagrodami" fiskalnymi.
– Ponad 2 bln forintów zostało wydanych przez rząd w ostatnich miesiącach 2021 r. i podobna suma zostanie wpompowana do gospodarki w pierwszych kilku miesiącach tego roku za pomocą różnych obniżek i zwrotów podatków, podwyżek płac itp. Możemy się więc spodziewać rosnącego deficytu na początku roku oraz zwiększonego popytu krajowego w gospodarce odczuwającej zakłócenia w podaży – twierdzi Peter Virovacz, ekonomista ING.
Widać już jednak oznaki ograniczania tej ekspansji fiskalnej. O ile początkowo rząd planował na 2022 r. deficyt budżetowy na poziomie 5,9 proc. PKB, to w grudniu zmienił plan na 4,9 proc. PKB. Zamroził też część inwestycji infrastrukturalnych. Wcześniej Narodowy Bank Węgier ostrzegł rząd przed nadmiernymi wydatkami budżetowymi.
Rząd próbuje również przed wyborami wyhamować inflację (która w listopadzie sięgnęła 7,4 proc. rok do roku). W środę wieczorem premier Orban zapowiedział na Facebooku, że od 1 lutego wprowadzone będą ceny maksymalne na sześć artykułów spożywczych: mąkę, cukier, olej słonecznikowy, mleko, nóżki wieprzowe i piersi z kurczaka. Ich ceny mają w sklepach wrócić do poziomów z 15 października. Jak na razie jednak nie zostały jeszcze opublikowane rozporządzenia ustalające konkretne poziomy cen maksymalnych czy określające inne szczegóły tego mechanizmu.