Rządowy projekt nowelizacji ustawy budżetowej na 2023 r. zakłada duże zmiany w tegorocznym planie finansowym państwa. Przewiduje przede wszystkim: niższe o 3,1 mld zł dochody w porównaniu do obecnego planu, wyższe o 20,9 mld zł wydatki oraz wyższy o 24 mld limit deficytu (ma on wzrosnąć do 98 mld zł).
Rząd wyjaśniał, że potrzeba nowelizacji wynika m.in. ze zmiennych warunków w otoczeniu makroekonomicznym, opozycja wytykała jednak podczas czwartkowej debaty, że to raczej zmiana przedwyborcza i zarzucała PiS psucie finansów państwa.
„Sprawdzam” dla PiS
- Ta nowelizacja to kolejny etap dewastacji polskich finansów publicznych – ocenił Janusz Cichoń, poseł Koalicji Obywatelskiej. – Budżet przestał być istotnym planem finansowym państwa, bo finansowanie pozabudżetowe osiąga już monstrualne rozmiary – grzmiał Cichoń.
- Rząd PiS sięga coraz głębiej do naszych kieszeni (…), a my mówimy sprawdzam: czy chodzi wam o dobro polskich rodzin, czy tylko o „waszych” i tworzycie sobie budżet wyborczy – mówił Cichoń.
Czytaj więcej
Podwyżki płacy minimalnej nie wpływały w Polsce mocno na wyższe wynagrodzenia, które kształtują siły rynku. W efekcie zmalały nierówności dochodowe – mówi dr hab. Marek Kośny, profesor ekonomii na Uniwersytecie Ekonomicznym we Wrocławiu.