Niektóre spośród najczęściej kupowanych produktów spożywczych, np. parówki i ser, w drugiej połowie listopada były tańsze niż w pierwszej. Masło i pieczywo kosztowały tyle samo, gdy w poprzednich kilkunastu miesiącach stale drożały. Te wnioski z tzw. koszyka „Faktu” – popularnej akcji monitorowania wybranych cen – to jeden z najbardziej uchwytnych zwiastunów dezinflacji, zjawiska, które wedle wszelkiego prawdopodobieństwa zdefiniuje 2023 r. nie tylko w polskiej gospodarce. Tych zwiastunów jest oczywiście więcej i już teraz są skrupulatnie wyłapywane przez inwestorów. Perspektywa dezinflacji to bowiem jedno z najczęstszych wyjaśnień trwającego od października odbicia na światowych giełdach.
Szczytów może być kilka
Dezinflacja to nic innego jak wygasanie inflacji. Nie spadek cen – czyli deflacja – tylko ich coraz wolniejszy wzrost. Ale w obecnych warunkach, gdy inflacja jest najwyższa od kilku dekad, ten termin może być mylący. Sugeruje bowiem, że wraca normalność, a problem nadmiernego wzrostu cen wkrótce będzie przeszłością. Tymczasem to, czy tak będzie w istocie, nie jest jeszcze przesądzone. – W przeszłości gospodarki przesuwały się z reżimu niskiej inflacji do reżimu wysokiej inflacji i tego, że teraz też do takiej zmiany doszło, nie można całkowicie wykluczyć – pisał w niedawnej analizie Ben May, dyrektor ds. globalnych analiz makroekonomicznych w Oxford Economics. Taka zmiana reżimu najbardziej ewidentna była w latach 60. i 70. XX w., gdy walka z inflacją zajęła kilkanaście lat. Dwukrotnie okazywało się, że ze szczytu inflacja nie schodziła do doliny, tylko na przełęcz, z której wkrótce wspinała się jeszcze wyżej. Dopiero za trzecim razem szczyt był właściwym wierzchołkiem.
Czytaj więcej
Odblokowanie łańcuchów dostaw poprawiło nieco nastroje w przemyśle. Listopadowa zwyżka PMI nie zwiastuje jednak bliskiego końca spowolnienia w przetwórstwie. Przeciwnie, rzeczywisty spadek produkcji przemysłowej jest dopiero przed nami.
Także dziś to, że prędzej czy później inflacja zacznie maleć, choćby z powodu wysokiej bazy odniesienia, było dla zdecydowanej większości ekonomistów oczywiste – nawet wtedy, gdy w drugiej połowie 2021 r. załamała się narracja, jakoby przyspieszenie wzrostu cen było przejściowe i nie wymagało reakcji banków centralnych. Mniej oczywiste było i wciąż jest to, co będzie się działo z cenami później, gdy efekty bazy osłabną. Czy główne źródła inflacji się wyczerpią i będzie ona konsekwentnie opadała ku celom banków centralnych? A może zatrzyma się na niższym niż dziś, ale i tak zbyt wysokim poziomie? W tym drugim przypadku dezinflacja byłaby zjawiskiem pozornym, a jej wpływ na decyzje banków centralnych byłby prawdopodobnie znacznie mniejszy, niż zdają się dziś oczekiwać inwestorzy.