Pewna część Ukraińców zostanie w Polsce co najmniej w perspektywie kilku lat

Teraz będziemy musieli stworzyć cały system integracji uchodźców niemalże od zera – mówi prof. Paweł Kaczmarczyk, dyrektor Ośrodka Badań nad Migracjami Uniwersytetu Warszawskiego.

Aktualizacja: 20.03.2022 21:49 Publikacja: 20.03.2022 21:00

Pewna część Ukraińców zostanie w Polsce co najmniej w perspektywie kilku lat

Foto: materiały prasowe

Czy wszyscy uchodźcy z Ukrainy wrócą do ojczyzny po zakończeniu tej okropnej wojny?

Prawie na pewno tak się nie stanie. Cechą systemu uchodźczego od kilkudziesięciu lat jest to, że duża część ludzi zostaje w krajach, do których docierają. Obecna sytuacja jest nieco bardziej skomplikowana, bo kraje UE są relatywnie łatwo dostępne dla mieszkańców Ukrainy. Nie wiemy też kiedy i jak się skończy ta wojna, jakie będą koszty w sensie ekonomicznym i społecznym. Co oznacza, że nawet jeśli na Ukrainie będzie bezpiecznie, wcale nie jest powiedziane, że powrót będzie ekonomicznie uzasadniony, biorąc po uwagę sytuację gospodarczą. Można więc założyć, że pewna część ludzi, którzy dotarli do Polski, zostanie tutaj co najmniej w perspektywie kilku lat.

Jaka to będzie część?

Tego oczywiście nie wiemy, ale przy tak dużej fali uchodźców jak obecna, mogą to być wartości znaczące.

Już dziś powinniśmy pracować nie tylko nad „ogarnięciem" kryzysu uchodźczego, ale też nad systemem ich integracji na stałe?

O stworzenie takiego systemu apelowaliśmy od dawna. W Polsce mamy jedynie szczątkowy system integracji uchodźców, czyli grupy do niedawna bardzo nielicznej, natomiast dla 1,5–2 mln migrantów z Ukrainy, którzy byli u nas przed wybuchem wojny, w zasadzie nie mieliśmy nic do zaoferowania. Teraz będziemy musieli więc stworzyć cały system integracji niemalże od zera i to pod dużą presją, bo obecna sytuacja nie ma precedensu w powojennej historii Europy. Dla porównania w czasie kryzysu imigracyjnego w latach 2014–2015 Niemcy przyjęły 700–800 tys. osób. Granicę z Polską w ciągu trzech tygodni wojny przekroczyło zaś ponad 2 mln osób.

Czy taki system jest kosztowny? Pojawiają się szacunki, że jeśli w Polsce zostanie na stałe 2 mln osób, to w 2022 i 2023 r. będzie to kosztować po ok. 24 mld zł.

Trudni mi się odnieść do tych konkretnych szacunków. Natomiast faktem jest, że są to koszty w dużej skali. Ocenia się, że w przypadku Niemiec koszty integracji migrantów z 2015 r. w perspektywie pięciu–sześciu lat wynosiły ok. 100 mld euro. Mowa więc o bardzo wysokich nakładach, ale to nie jest tak, że całość będą ponosili tylko i wyłącznie polscy podatnicy. Nie wyobrażam sobie, byśmy nie mogli liczyć na solidarność ze strony innych krajów UE i społeczności międzynarodowej. Poza tym uchodźcy z Ukrainy mają całkiem dobre perspektywy, by stopniowo wchodzić na polski rynek pracy. Więc z czasem będą w stanie płacić podatki, składki, itp., czyli w jakiś sposób kontrybuować do budżetu państwa. Niezależnie od wszystkiego to są koszty, które kraje decydują się ponosić, ponieważ robimy to w imię racji humanitarnych.

Ważna tu jest polityka wsparcia zatrudnienia?

Ze wszech miar tak, choć nie możemy się nastawiać na to, że od razu będzie to pełne wejście w etatowe zatrudnienie. Teraz priorytetem jest zapewnienie opieki nad dziećmi. Nie ma jednak wątpliwości, że z czasem te osoby będą się pojawiać na rynku pracy. Bo sami chcą pracować, a i polski rynek potrzebuje pracowników z zagranicy.

Gospodarka krajowa
Google zapowiada wielkie projekty w Polsce
Gospodarka krajowa
Są nowe dane o PKB Polski. Najlepsze od ponad dwóch lat, ale... i tak zawiodły
Gospodarka krajowa
Wynagrodzenia w Polsce rosną coraz wolniej
Gospodarka krajowa
Czy zapowiedziane inwestycje to przełom?
Gospodarka krajowa
W poszukiwaniu pracowników
Gospodarka krajowa
Rząd sypnie miliardami na transport