– PiS trafiło też na niespodziewanie silne ożywienie koniunktury w Unii Europejskiej, które wzmocniło pozytywne efekty gospodarcze odziedziczone po wcześniejszych rządach – mówił Leszek Balcerowicz. – To wszystko złożyło się na dobre wyniki gospodarki. To śmieszne, że premier Morawiecki i PiS zachowują się tak, jakby to była ich zasługa – dodał.
Przekonywał, że kolejna fala obietnic, nazywana „piątką Kaczyńskiego", będzie groźna dla naszej gospodarki. – Większość krajów UE wykorzystała czas świetnej koniunktury do poprawy sytuacji finansów publicznych. Mają nadwyżki w swoich budżetach. My mamy jeden z najwyższych deficytów spośród krajów unijnych. I chcemy rozdawać jeszcze więcej pieniędzy. A przecież nadchodzi spowolnienie – mówił prof. Balcerowicz.
Taka polityka oznaczać będzie wzrost deficytu i zadłużenia. – Większość kosztów związanych z 13. emeryturą, obniżką PIT czy rozszerzeniem programu 500+ na pierwsze dziecko w rodzinie finanse publiczne odczują w 2020 r. Będzie to więc problem nie tego, lecz następnego rządu. To strategia „po nas choćby potop" – mówił Aleksander Łaszek, główny ekonomista FOR. Jego zdaniem musimy się liczyć z podwyżkami podatków. – Jak tylko pojawią się problemy, pojawią się też nowe daniny – przewiduje ekonomista.
Zdaniem Łaszka przez jakiś czas nowe obietnice PiS może finansować z rezerw, czyli z OFE i Funduszu Rezerwy Demograficznej. Ale tych pieniędzy nie starczy na długo. – Kto zatem sfinansuje „piątkę Kaczyńskiego"? Już trwają przymiarki, choćby w postaci testu przedsiębiorcy (fiskus miałby oceniać, kto prowadzi rzeczywistą działalność gospodarczą, a kto nie, ci drudzy straciliby prawo do płacenia 19-proc. liniowego PIT – red.) – mówił Aleksander Łaszek. Według niego pieniędzy ciągle będzie jednak za mało, dlatego ich poszukiwanie w kieszeniach podatników będzie trwało. – Na pewno zabraknie na walkę ze smogiem, zwiększenie nakładów na ochronę zdrowia czy opiekę nad osobami starszymi – wyliczał ekspert FOR.
Czas na reformy – uważa Federacja Przedsiębiorców Polskich