Trzeba zadbać o kapitał intelektualny. Bez niego naukę i biznes czeka kryzys

Coraz gorsze wskaźniki rodzimej nauki, odpływ talentów, fatalna pozycja naszego kraju w rankingach innowacyjności oraz problemy przedsiębiorstw z cyfryzacją nie napawają optymizmem. Jaka jest pozycja Polski w nabierającym tempa technologicznym wyścigu?

Publikacja: 06.12.2024 06:00

Aż 66 proc. rodzimych menedżerów IT wskazuje na deficyt wykwalifikowanego personelu. M.in. właśnie p

Aż 66 proc. rodzimych menedżerów IT wskazuje na deficyt wykwalifikowanego personelu. M.in. właśnie przez braki kadrowe odsetek udanych projektów cyfrowych w firmach nad Wisłą to jedynie 11 proc., podczas gdy na świecie 48 proc.

Foto: Fot. AdobeStock

Nauka, która powinna być motorem naszej innowacyjności, ma ewidentny problem. W kontekście budowy gospodarki opartej o nowe technologie, zwłaszcza w erze sztucznej inteligencji, to bardzo zła informacja.

Skąd taki pesymizm? Oznak kryzysu jest wiele, ale czarę goryczy przelały doniesienia z ostatnich paru dni. Otóż ERC (European Research Council), najważniejsza europejska instytucja przyznająca granty na badania naukowe, opublikowała listę niemal 330 laureatów konkursu, do których trafi 678 mln euro. W tym gronie znalazł się tylko jeden beneficjent z Polski. To wynik, jaki osiągnęły Litwa, Łotwa czy Malta. Dla porównania Niemcy zgarnęli 67 grantów, Hiszpanie – 21, a Czesi – 10. Wyprzedziły nas nawet Finlandia (11) oraz Słowenia (2).

Polska nauka tonie

Jeśli przyjrzeć się uważniej liście ERC, widać pięć polskich nazwisk, tyle że cztery z tych grantów trafiły na zagraniczne uczelnie, czyli tam, gdzie ci naukowcy pracują. To sygnał, że nasi badacze ewidentnie szukają swoich szans poza Polską. Czy będą wyjeżdżać kolejni? Eksperci obawiają się, że ryzyko dalszego odpływu jest realne. Zjawisko jest niebezpieczne, co obrazują inne dane. Mowa o Highly Cited Researchers 2024 (HCR) – prestiżowej liście najczęściej cytowanych naukowców (wskazuje uczonych, których publikacje znalazły się wśród 1 proc. najbardziej cytowanych w 21 dziedzinach nauki i w badaniach interdyscyplinarnych). Przez ostatnią dekadę do tego światowego zestawienia rokrocznie trafiało cztery–sześć nazwisk z naszego kraju. Do dziś. W najnowszym rankingu nie ma ani jednego przedstawiciela z Polski. Są oczywiście polskie nazwiska, ale – podobnie jak to było w przypadku ERC – chodzi o naukowców afiliowanych przy zagranicznych uniwersytetach.

Fakt, że wypadliśmy ze światowej elity cytowań, to dzwonek alarmowy. Eksperci nie mają wątpliwości – trzeba działać, i to natychmiast. Według Tomasza Snażyka, prezesa Fundacji Startup Poland, należy podjąć kroki, by nie tylko zatrzymać odpływ talentów znad Wisły, ale również przyciągnąć tych z zagranicy. Rekomendacje m.in. w tej sprawie przedstawił on w Ministerstwie Rozwoju i Technologii.

Czytaj więcej

Zmarnowany potencjał wart miliardy złotych

Potrzebny magnes na nomadów

Globalna rywalizacja o talenty staje się dziś jednym z największych wyzwań dla start-upów i przedsiębiorstw technologicznych. Fundacja Startup Poland podkreśla, że zatrzymanie i przyciąganie wysoko wykwalifikowanych specjalistów jest kluczowe dla rozwoju krajowego ekosystemu innowacji. Stąd postuluje uproszczenie procedur migracyjnych oraz wdrożenie (wzorem m.in. Portugalii) preferencyjnego systemu podatkowego dla ekspatów, tzw. cyfrowych nomadów i wysoko wykwalifikowanych specjalistów. Szczególny nacisk miałby zostać położony na osoby pracujące w kluczowych sektorach, takich jak AI. „Niemniej fundacja stawia również nacisk na zachęty dla polskich talentów do pozostania w ojczyźnie – jak m.in. wdrożenie programów wsparcia rozwoju kariery i ścieżek awansu dla młodych specjalistów, w tym inicjatyw łączących edukację z sektorem technologicznym, czy ułatwienie dostępu do programów grantowych i inkubatorów przedsiębiorczości” – czytamy w rekomendacjach Startup Poland.

Snażyk uważa, że takie rozwiązania byłyby w stanie zachęcić talenty do realizacji projektów w naszym kraju.

Paradoksalnie to jednak nie deficyt tzw. kapitału intelektualnego jest największym kłopotem nad Wisłą (Polska pod względem innowacyjności znajduje się na jednym z ostatnich miejsc w UE, zajmując 25. miejsce na 28 krajów). Dobrze radzimy sobie w kontekście praw własności intelektualnej (generowanych przez proces innowacji), w tym międzynarodowych zgłoszeniach patentowych, zastrzeganiu znaków towarowych oraz rejestracji wzorów użytkowych i przemysłowych – w tej dziedzinie zajmujemy 16. pozycję, pokonując Francuzów, Hiszpanów czy Czechów. – Relatywnie wysoka pozycja Polski w dziedzinie aktywów intelektualnych obiektywnie wskazuje na zjawisko, które jako organizacja współpracująca ze środowiskiem naukowym sami obserwujemy, czyli duży potencjał naszego kraju we wprowadzaniu na rynek produktów i usług opartych o innowacyjne koncepcje i wyniki badań naukowych – komentuje dr Marcelina Firkowska, kierowniczka zespołu przedsiębiorczości akademickiej w Fundacji na rzecz Nauki Polskiej. I dodaje, że problem polega na tym, iż często pomysły wywodzące się z projektów naukowych „nie przystają do aktualnych potrzeb rynku oraz potencjalnych odbiorców”.

Duży deficyt kadr

Polska musi gonić cyfrowych liderów, nie tylko na poziomie nauki, ale i biznesu. Tyle że brakuje zasobów, kompetencji oraz wystarczającego finansowania. Choć to problemy globalne, u nas są mocniej odczuwalne. Dowodzą tego dane Gartnera i firmy Polcom. Wedle tych pierwszych tylko 48 proc. inicjatyw cyfrowych na świecie spełnia zakładane cele. Z kolei, jak szacuje Polcom, ów wskaźnik dla polskich przedsiębiorstw to tylko 11 proc. Badania pokazują, że największą przeszkodą w realizacji tych działań pozostaje brak odpowiednich zasobów ludzkich – aż 66 proc. rodzimych menedżerów IT wskazuje na deficyt wykwalifikowanego personelu.

– Problemy z realizacją planów inwestycyjnych to konsekwencja niewystarczających zasobów kadrowych i konieczności równoczesnego utrzymania bieżących działań operacyjnych. Co więcej, wiele firm zmaga się z długiem technologicznym – rosnącymi kosztami utrzymania przestarzałych systemów IT, które są coraz mniej efektywne – wyjaśnia Robert Czarniewski, wiceprezes Polcom.

Polska należy do grupy krajów najbardziej narażonych na konsekwencje wdrożeń technologii sztucznej inteligencji

Poziom zastosowania systemów AI w wielu krajach wciąż jest dość niski, a długoterminowy wpływ tej technologii na gospodarkę pozostaje nadal niepewny – wynika z najnowszych badań OECD.

Raport „The Geography of Generative AI” wskazuje na efekty wdrożeń generatywnej sztucznej inteligencji na rynek pracy, a jeden z kluczowych wniosków mówi o tym, iż takie systemy zmienią wiele zawodów. Ale nie wszędzie i nie w takim samym stopniu. Badacze twierdzą, że – paradoksalnie – najmocniej konsekwencje zmian wywołanych przez AI odczują obszary, które dotąd były najmniej narażone na automatyzację. Sercem rewolucji staną się regiony metropolitalne. W krajach UE ponad 36 proc. miejsc pracy w miastach narażonych jest na konsekwencje wdrożeń AI – czytamy w raporcie.

Ów odsetek na wsiach to tylko 21 proc. Przy tym w Polsce, Grecji czy na Węgrzech różnica ta ma być jeszcze bardziej widoczna. W sumie średnia dla krajów OECD ma wynieść 25 proc. Taki odsetek pracowników narażonych będzie na skutki genAI (co najmniej 20 proc. ich zadań będzie można wykonać dwa razy szybciej przy pomocy tej technologii).

Z raportu wynika, iż AI może przyspieszyć wzrost całkowitej produktywności czynników produkcji (TFP) o 0,25–0,6 punktu procentowego rocznie w ciągu najbliższej dekady. To wielka szansa, ale wymaga szerokiej adaptacji technologii, na którą wiele firm wciąż się nie zdecydowało. Eksperci zauważają, że konieczne będą zmiany w edukacji. Wedle analiz 61 proc. pracowników w UE będzie musiało zdobyć nowe kompetencje, aby sprostać wyzwaniom związanym z AI. Na tę rewolucję narażeni są głównie mieszkańcy miast, przedstawiciele klasy średniej, reprezentujący zawody z grupy tzw. białych kołnierzyków.

Analizy OECD pokazują, że – wraz z dalszym rozwojem oprogramowania – w niektórych regionach niemal wszyscy pracownicy będą mieli się czego obawiać – stopień „narażenia” na genAI może przekroczyć bowiem nawet 90 proc. Z drugiej strony tę technologiczną rewolucję ciężko będzie wyhamować. Eksperci Banku Światowego wskazują wręcz na pilną potrzebę przyspieszenia cyfryzacji i automatyzacji w polskich przedsiębiorstwach, gdyż obecnie tylko 40 proc. z nich osiąga podstawowy poziom tzw. intensywności cyfrowej, podczas gdy średnia unijna wynosi 55 proc.

Daron Acemoglu, tegoroczny ekonomiczny noblista, uważa, że nie ma powodów do paniki. AI może zautomatyzować pewne zadania, ale jej potencjał w zakresie rewolucjonizowania procesów produkcyjnych i tworzenia nowych produktów jest ograniczony. Przykładem są samojezdne auta – pomimo wielkich nadziei postęp w tej dziedzinie jest wolniejszy, niż oczekiwano.dus

Firmy
Tworzywa pod rosnącą presją recyklingu w UE
Firmy
Labo Print chce opuścic GPW. Główni akcjonariusze zamierzają ogłosić wezwanie
Firmy
AI to nie tylko spółki technologiczne
Firmy
Na małej giełdzie też są spółki, które regularnie dopieszczają akcjonariuszy
Materiał Promocyjny
Nowości dla przedsiębiorców w aplikacji PeoPay
Firmy
Dobra passa giełdowych prymusów trwa. Czy uda się ją utrzymać?
Firmy
Nie wszystkim udaje się ograniczać emisje gazów cieplarnianych