To miał być zmienny rok i wygląda na to, że taki będzie. Jak pan postrzega wydarzenia z ostatniego tygodnia stycznia?
Rzeczywiście, wielu inwestorów i instytucji spodziewa się wyższej zmienności w tym roku. Warto zacząć od tego, że hossa w Stanach Zjednoczonych trwa już od dobrych kilkunastu lat, a wyceny, zwłaszcza w ostatnim czasie i segmencie technologicznym, dyskontują optymistyczny przebieg przyszłych wydarzeń. Ewidentnie mamy do czynienia z etapem zaawansowanej hossy, w którym decydujący wpływ ma psychologia inwestorów. Wskazują na to różnego rodzaju średnio- i długoterminowe wskaźniki nastrojów inwestorów, które są niemal jednoznacznie optymistyczne. Etap nadmiernego optymizmu trwa od listopada zeszłego roku i widoczny jest także po zachowaniu kryptowalut. Wisienką na torcie jest uruchomienie tzw. memecoinów przez Donalda Trumpa, a następnie jego małżonkę. To pozornie czysta zabawa, ale idą za nią miliardy dolarów. Jeśli „żart finansowy” osiąga w bardzo krótkim czasie wartość blisko 20 mld dol., to dla mnie jest to już jasny sygnał, że coś jest nie tak.
Czytaj więcej
Krajowy rynek akcji jak mało który odczuwa zmiany kursu walut. Zazwyczaj umocnienie złotego zwiastuje z wyprzedzeniem zwyżki akcji raczej dużych spółek. Mechanizm ten rzadko się nie sprawdza.
Z drugiej strony prognozy wskazują na wciąż rozwijającą się gospodarkę amerykańską i poprawę wyników spółek, a to raczej argument za kontynuacją trendu wzrostowego akcji.
Rynki finansowe i gospodarki to jeden wielki system naczyń połączonych strukturalnie i geograficznie. Spośród całej złożoności mechaniki najważniejsza z punktu widzenia inwestorów jest oczekiwana stopa zwrotu z inwestycji w relacji do alternatyw. Poziom wycen i perspektywa poprawy biznesów wpływają właśnie na oczekiwany zwrot. Ten drugi komponent działa na pewno wspierająco w ocenie atrakcyjności inwestycji.
O sile amerykańskiej gospodarki świadczą dobre wyniki finansowe spółek oraz oczekiwane przyśpieszenie ich poprawy. Rynek wycenia już dziś wzrost tzw. momentum wynikowego z blisko 10 proc. zysku netto w 2024 r. do wzrostu o 15 proc. w latach 2025–2026. Pomóc mają budzący się przemysł, inwestycje i monetyzacja sztucznej inteligencji. Ten ostatni temat jest szczególnie mocno kontrowersyjny. Bez wątpienia rewolucja SI będzie miała pozytywny wpływ na gospodarki w średnim i długim terminie. Ścieżka jej adaptacji będzie prawdopodobnie analogiczna do internetu – rozłożona na około 25-letni okres. Niemniej wielkie emocje wokół SI przypominają mi czasy hossy dot.com. Wysokie wyceny, dużo szumu i setki stratnych podmiotów. Zasadne jest pytanie, czy relatywnie wysokie wyceny giełdy amerykańskiej na tle historycznym i innych krajów znajdują uzasadnienie? Na pewno uznanie powinien znaleźć „wygrywający” wolnorynkowy system gospodarczy, wspierający talenty i innowacyjność, godziwie wynagradzający „trendseterów” i pionierów branżowych. Niemniej w mojej ocenie nowojorska giełda dyskontuje zbyt wiele. Trudno powiedzieć ile, ale w wycenach jest zawarty spory optymizm wobec spółek, który nie jest aż tak – moim zdaniem – uzasadniony.
Silne zachowanie giełdy amerykańskiej zdystansowało resztę świata. Giełdy europejskie, a szczególnie polska, są na przeciwległym biegunie. Ta dwubiegunowość może zapowiadać odwrócenie sytuacji, czyli słabsze zachowanie rynku amerykańskiego i poprawę na Starym Kontynencie i innych częściach globu.