Patrząc na ubiegłoroczne, bardzo imponujące zakupy złota Narodowego Banku Polskiego, które od kwietnia u. br. do tej pory wyniosły ok. 130 ton można zastanowić się, dlaczego bank centralny tyle go kupuje i gdzie znajduje się granica tychże zakupów. W jednym z niedawnych wywiadów prezes NBP, prof. Adam Glapiński sygnalizował, że chciałby, aby złoto stanowiło 20 proc. całości rezerw. Obecnie jest to ok. 12,6 proc. Zakładając, że wartość rezerw walutowych oraz cena złota znacząco się nie zmienią, Polska musiałaby mieć ok. 570 ton złota w swoich rezerwach, wobec obecnych 358,7 ton.
Co ciekawe, jeśli weźmiemy pod uwagę 50 krajów o największych rezerwach złota i odniesiemy je do całości rezerw, to średnia wynosi ok. 23 proc., a więc bardzo blisko udziału złota w rezerwach, do którego dążyć może NBP. Z kolei biorąc do kalkulacji wszystkie globalne banki centralne, średni poziom rezerw złota w stosunku do całości rezerw oscyluje w rejonie 15 proc. Warto dodać, że na początku lat 80-tych, a więc dekadę od zakończeniu standardu złota przez prezydenta Nixona, udział ten przekraczał 70 proc. Historyczna średnia z tych ponad już 5 dekad znajduje się z kolei na poziomie 40 proc.
Czytaj więcej
Strata NBP za 2023 to będzie "grubo" ponad 20 mld zł - powiedział w TVN 24 członek RPP Ludwik Kotecki.
– W ostatnich latach bardzo interesujące spostrzeżenia na temat gromadzonego przez banki centralne złota ma holenderski analityk z serwisu Gainsville Coins, Jan Nieuwenhuijs. Przedstawił on koncepcję użycia złota będącego w posiadaniu banków centralnych strefy euro do odpisania zgromadzonych w ich bilansach obligacji skarbowych. Takowe umorzenie długu mogłoby się odbyć poprzez przeszacowanie ceny złota do odpowiednio wysokiego poziomu, a zysk z takiego przeszacowania pokryłby wówczas wartość zadłużenia – wskazuje Tomasz Gessner, główny analityk firmy Tavex. – Jednak, aby odbyło się to w skoordynowany (najprawdopodobniej na poziomie Banku Rozrachunków Międzynarodowych w Bazylei – tzw. banku centralnego dla banków centralnych) sposób, wszystkie kraje musiałyby wyrównać w określony sposób swoje rezerwy. Wiąże się to chociażby z tym, że każdy z nich ma inną, średnią cenę zakupu posiadanego złota, inną jego ilość, ale też inną wartość rządowych obligacji w swoim bilansie – dodaje.
Niektóre kraje strefy euro (np. Holandia) otwarcie przyznają, że wielkość rezerw złota dostosowują nie tyle względem całości swoich rezerwowych aktywów, czy europejskiej średniej w tym zakresie, ale względem wielkości gospodarki, a więc PKB. Holenderski Bank Centralny posiada złoto o wartości ok. 4 proc. PKB, podobnie jak ma to miejsce w przypadku Francji, Włoch i Niemiec. Gdyby Polska, wciąż nie będąca członkiem strefy euro, miała podążać w analogicznym kierunku, powinniśmy posiadać ok. 450 ton złota.