W czwartek rano na polecenie prokuratora Prokuratury Regionalnej w Szczecinie funkcjonariusze Centralnego Biura Antykorupcyjnego zatrzymali byłego przewodniczącego Komisji Nadzoru Finansowego Andrzeja J. i sześciu podległych mu byłych urzędników.
Siedmiu w rękach CBA
Zatrzymanym po doprowadzeniu do prokuratury w Szczecinie postawiono zarzuty popełnienia przestępstw o charakterze urzędniczym. Śledztwo dotyczy nadzoru nad SKOK Wołomin w latach 2012–2014 r. Prokuratura Krajowa podaje, że „obszerny i skrupulatnie zgromadzony materiał dowodowy" wskazuje, że zatrzymani w związku z pełnionymi funkcjami w KNF w latach 2013–2014 dopuścili się przestępstw niedopełnienia obowiązków w celu osiągnięcia korzyści majątkowej w wielkich rozmiarach na szkodę Bankowego Funduszu Gwarancyjnego i depozytariuszy.
Oprócz Andrzeja J., który kierował KNF w latach 2011–2016, zatrzymano też Wojciecha Kwaśniaka (zgodził się na podawanie nazwiska), zastępca przewodniczącego KNF w latach 2011–2017. Kwaśniak znany był ze swojej stanowczości nie tylko wobec nadzorowanych banków, ale także systemu SKOK, czyli spółdzielczych kas oszczędnościowo-kredytowych, które wbrew sprzeciwom PiS i środowiskom skupionym wokół senatora Grzegorza Biereckiego, twórcy SKOK, zostały objęte nadzorem KNF jesienią 2012 r. – To oburzające, cztery lata temu Wojciech Kwaśniak omal nie został zabity w związku z tą sprawą, dzisiaj ci, którzy zlecili zamach na niego, są na wolności, a on sam jest zatrzymany pod absurdalnymi zarzutami – powiedział „Gazecie Wyborczej" mec. Jerzy Naumann, pełnomocnik Kwaśniaka.
Wieloletni proceder
SKOK Wołomin, największa wtedy kasa spółdzielcza, upadł w lutym 2015 r. (w grudniu 2014 r., czyli ledwie miesiąc po wprowadzeniu zarządcy komisarycznego, KNF złożyła wniosek o upadłość). BFG wypłacił 45 tys. jego deponentów łącznie 2,2 mld zł gwarancji depozytów. Pod koniec czerwca 2014 roku suma bilansowa SKOK Wołomin wynosiła 3,1 mld zł. Portfel kredytowy wynosił 2,4 mld zł, a depozyty 2,7 mld zł. Szkoda z tytułu niespłaconych pożyczek i kredytów, jak wynika z danych prokuratury, wynosi około 3 mld zł.
To właśnie fatalna jakość kredytów była głównym powodem niewypłacalności wołomińskiej kasy, ale problemy zaczęły się znacznie wcześniej.