Problemy demograficzne związane ze starzejącym się społeczeństwem w ostatnich latach w Polsce znajdują coraz dobitniejsze odzwierciedlenie w niedoborach siły roboczej. Przekłada się to na wzrost liczby cudzoziemskich pracowników. Jak wynika z danych Głównego Urzędu Statystycznego w Polsce, według stanu na luty przebywało ponad milion cudzoziemców, a ich udział w ogólnej liczbie pracujących wyniósł 6,6 proc. Pod tym względem Polska bardzo przypomina takie kraje, jak Japonia czy Korea Południowa.
Społeczeństwa wszystkich trzech krajów dotychczas opisywane były jako jednorodne i zamknięte. Wszystkie też zostały dotknięte niekorzystną strukturą zmian demograficznych. W ubiegłym roku liczba pracowników zagranicznych w Korei Południowej zwiększyła się do 923 tys. osób, co stanowi wzrost o 12 proc. w porównaniu z rokiem wcześniejszym. W Japonii liczba pracujących obcokrajowców przekroczyła już 2 mln osób. W obu tych krajach jeszcze w 2012 r. liczby te oscylowały w okolicach 700 tys. osób. Oznacza to, iż potrzeby gospodarki związane z rosnącym niedoborem krajowej siły roboczej otwierają na migracje nawet tak hermetyczne rynki pracy. W takiej sytuacji narasta dyskusja dotycząca wpływu migracji na gospodarkę. W dyskursie publicznym zdaje się dominować optymistyczne spojrzenie.
Prognozuje się długofalowe korzyści gospodarcze wynikające z napływu zagranicznych pracowników będących równocześnie płatnikami podatków. Kraj przyjmujący pozyskuje zarówno nowych podatników, jak i konsumentów. Ponadto migracja zwiększa rynek wewnętrzny, co jest korzystne z punktu widzenia poziomu cen detalicznych. Im większy rynek, tym większe efekty skali i niższe ceny. Alternatywą jest niedobór siły roboczej, który ograniczy tempo wzrostu gospodarczego w najbliższej przyszłości, obciąży system opieki zdrowotnej i system emerytalny. Z drugiej strony sceptycznie nastawieni do migracji zarobkowej wskazują na problemy socjalne i społeczne związane z napływem obcych kulturowo rzesz nowych pracowników.
W niewielkim stopniu zwraca się natomiast uwagę na fakt, iż masowy napływ migrantów, co prawda złagodzi problem niedostatku rąk do pracy, jednakże równocześnie osłabi presję na przedsiębiorców w kierunku wdrażania bardziej innowacyjnych metod produkcji, robotyzacji czy automatyzacji procesów produkcyjnych. Dopóki bowiem będą łatwo dostępni relatywnie tani pracownicy, dopóty przedsiębiorcy nie będą inwestować w drogie metody modernizacji produkcji. W przypadku gospodarki takiej jak polska taka presja wydaje się niezbędna, aby przejść na wyższy poziom rozwoju w międzynarodowym podziale pracy i nie konkurować jedynie niskimi kosztami pracy. Tymczasem obecnie w dużej mierze migracja zarobkowa do Polski koncentruje się na imporcie pracowników do prostych, niewymagających większych kwalifikacji zajęć. Wydaje się, że taki model w dłuższej perspektywie będzie niekorzystny i wymaga zmiany w kierunku albo ograniczenia masowej nisko kwalifikowanej migracji albo ukierunkowania jej jedynie do osób o ściśle określonych wysokich kwalifikacjach zawodowych.