Wspomniana ochrona majątku dotyczy braku odpowiedzialności za zobowiązania powstałe po założeniu fundacji, ale także oddzielenia majątku od osoby fizycznej czy pojedynczej spółki. Tworząc fundację rodzinną, tworzymy oddzielną osobę prawną. Wnosimy do niej dowolnie wybrane przez nas aktywa (oczywiście w ramach dozwolonej działalności fundacji – o czym więcej będzie w kolejnej, prawnej części artykułu) – mogą to być np. udziały w spółkach, nieruchomości, akcje, obligacje, fundusze.
Po wniesieniu do fundacji udziałów w spółce lub akcji nie płacimy podatku od wynikających z nich dywidend, czyli de facto oddzielamy udział w zyskach od własności majątku. Majątek możemy ochronić, a właściwie ustrukturyzować również w kontekście spraw rodzinnych: dziedziczenia i spadku. Statut fundacji pozwala właściwie dowolnie ukształtować warunki czerpania korzyści z majątku.
Fundacja jako wehikuł inwestycyjny
Wypłacane dywidendy, sprzedawane firmy, aktywa czy nieruchomości generują w fundacji oczywistą nadwyżkę finansową, którą można reinwestować. Również w tym zakresie fundacja ma pełną dowolność: może obracać instrumentami finansowymi, nabywać udziały w spółkach czy udzielać pożyczek podmiotom powiązanym.
Fundacja rozpatrywana jako wehikuł inwestycyjny to z perspektywy branży finansowej oczywiście jej najciekawszy aspekt. Podmiot ten może inwestować w dowolne papiery wartościowe i instrumenty pochodne: obligacje skarbowe czy korporacyjne, akcje, ETF-y, fundusze. To wszystko oczywiście przy brak podatku od zysków kapitałowych czy dywidend. Magia procentu składanego przy instrumencie, który zakłada się „na wieki”, a na pewno na dekady, działa tutaj nieubłaganie.
Zakładając, że nasz początkowy portfel inwestycyjny o wartości 10 mln zł będzie zarabiał średniorocznie realne 8 proc. – brak podatku Belki w przypadku fundacji rodzinnej zaowocuje w ciągu dekady zyskiem wyższym o prawie 3 mln zł; po 20 latach kwota oszczędności wyniesie 11,5 mln zł więcej, a po 3 dekach nadwyżka wzrośnie do 35 mln zł.