Rynki kapitałowe szukają impulsu rozwoju. Czy takim pomysłem może być Unia Rynków Kapitałowych? Jak panu podoba się ten projekt?
Faktycznie pojawiła się koncepcja Unii Rynków Kapitałowych, chociaż dzisiaj bardziej już trzeba mówić o unii oszczędności i inwestycji. Przez chwilę było zagrożenie, chociaż w mojej ocenie niewielkie, defragmentacji. Rynek europejski jest jednak silnie sfragmentyzowany. Mamy wiele giełd, depozytów czy też izb rozliczeniowych. Można oczywiście zadawać sobie pytanie, po co aż tyle podmiotów, skoro mogłaby być jedna giełda, depozyt i izba rozliczeniowa? Wydaje się, że tego typu podejście i myślenie już jednak jest przeszłością. Jest to bowiem nieefektywne, niemożliwe do zrealizowania i nie o to, tak naprawdę w Unii Rynków Kapitałowych chodzi. Cel Unii Rynków Kapitałowych rozumiem jako transfer oszczędności na inwestycje w skali całej Europy, budowanie przewagi konkurencyjnej Europy, ale to wcale nie wyklucza istnienia lokalnych rynków, które finansują lokalne średnie i małe przedsiębiorstwa, na których przecież oparta jest polska gospodarka.
Wydaje się, że od tej współpracy międzynarodowej europejskich rynków nie da się uciec, jeśli chcemy gonić Stany Zjednoczone. Pytanie tylko, jaki wymiar powinna przybierać taka współpraca?
My tak naprawdę już współpracujemy w obszarze regionalnym. Mamy tutaj wspólnie z GPW pewne inicjatywy współpracy operacyjnej w regionie Europy Środkowej i Południowej. Silna fragmentacja dotyczy jednak zarówno giełd i depozytów również w Europie Zachodniej. Oczywiście skala tam też jest inna. Mówimy przecież o znacznie większych podmiotach. Biznes depozytowy i rozliczeniowy jest biznesem dużej skali. My należymy do depozytów średniej wielkości, ale to pozwala nam efektywnie funkcjonować. Nie mamy jednak dominującej pozycji w Europie i musimy zdobyć znaczącą pozycję i ją utrzymać. Problem natomiast nie leży we współpracy. Podstawowym wyzwaniem unii oszczędności i inwestycji jest zwiększanie kultury inwestowania i poziomu finansowania przedsiębiorstw przez rynek kapitałowy. Jak sprawić by ogromne pieniądze, które leżą na rachunkach bankowych, efektywnie pracowały dla rozwoju gospodarczego? O tym dzisiaj trzeba rozmawiać i w dyskusjach na ten temat powinniśmy uczestniczyć.
Tylko czy w tych dyskusjach znowu nie będzie tak, że to ci najwięksi będą nadawać ton?
My jesteśmy aktywnym uczestnikiem gremiów stowarzyszeń europejskich. W Europie mamy obecnie 36 depozytów. Nawet jeśli połowa z nich to małe organizacje to trzeba pamiętać, że to, o czym pan wspomniał, nie jest zagrożeniem tylko dla nich. To też jest zagrożenie dla struktury rynku, jaką mamy obecnie.
Ten rok z perspektywy Polski jest oczywiście wyjątkowy z racji na naszą prezydencję. Co my, jako rynek kapitałowy, możemy na tej prezydencji ugrać?
Przede wszystkim może artykułować pewne problemy. Trzeba oczywiście też pamiętać, że prezydencja nie oznacza promowania lokalnych rozwiązań, ale bez wątpienia nasz głos jest też bardziej słyszalny. Jesteśmy zauważani i widoczni i jest to okazja, by mówić o wielu rzeczach, w tym właśnie o rynku kapitałowym.