Od dnia amerykańskich wyborów prezydenckich, czyli 5 listopada 2024 r., do dnia inauguracji prezydentury przez Donalda Trumpa, czyli do 20 stycznia, dolar zyskał w relacji do złotego około 14 gr, co oznacza umocnienie o 3,5 proc. Jeśli jednak uwzględnimy fakt, iż rynki finansowe już pod koniec września ubiegłego roku zaczęły wyceniać wygraną kandydata republikanów, skala tego umocnienia będzie jeszcze bardziej imponująca. Wzrost siły dolara to pokłosie rynkowych oczekiwań odnośnie do wyhamowania obniżek stóp procentowych w USA. Oczekiwania te zaś to efekt zapowiedzi prowadzenia restrykcyjnej polityki celnej przez nową administrację. W tej sytuacji rynki finansowe zasadnie spodziewają się wzrostu inflacji w Ameryce i oczekują korekty dotychczasowej polityki pieniężnej tamtejszego banku centralnego. W sytuacji dominującej obecnie polityki obniżania stóp procentowych przez główne banki centralne na świecie utrzymanie relatywnie wyższych kosztów pieniądza w USA oznacza większą stopę zwrotu z amerykańskich aktywów, co sprzyja napływowi kapitału na tamtejszy rynek i uruchamia proces aprecjacji dolara. Dla takich krajów jak Polska silniejszy dolar implikuje większą presję inflacji.
Dzieje się tak, ponieważ Polska jest krajem istotnie uzależnionym od importu surowców energetycznych, te zaś rozliczane są w walucie amerykańskiej. W 2023 r., jak podaje Forum Energii, branżowy think tank zajmujący się transformacją energetyczną, wartość importu netto surowców energetycznych i paliw do Polski wyniosła szacunkowo 139 mld zł. W takim przypadku 10-proc. aprecjacja dolara w relacji do złotego to wzrost kosztu importu tylko z tego tytułu o ok. 14 mld zł. Z drugiej strony udział cen nośników energii w koszyku inflacyjnym GUS, na podstawie którego liczona jest inflacja, stanowi blisko 12 proc. całości.
Dodatkowo należy pamiętać o tym, iż ceny nośników energii wpływają na pozostałe ceny towarów i usług w sposób pośredni. Wyraża się to w tym, że na przykład piekarz płaci więcej za zużytą w produkcji energię i w konsekwencji przenosi ten wzrost kosztów na swoje produkty w postaci wyższych cen pieczywa. Zarysowany powyżej scenariusz może się ziścić, ale nie musi. Nowy amerykański prezydent zapowiedział bowiem również zamiar dążenia do obniżenia cen surowców energetycznych. Gdyby udało mu się zrealizować te zapowiedzi, rosnąca siła amerykańskiej waluty mogłaby zostać zrekompensowana niższymi cenami surowców na globalnych rynkach, czego powinniśmy sobie życzyć. Na tym przykładzie widać więc, że decyzje podjęte przez miliony Amerykanów tysiące kilometrów od Polski mogą się w bezpośredni sposób przełożyć na sytuację milionów polskich gospodarstw domowych.