Dla obywateli ich szybki wzrost to niewątpliwie radosna nowina, natomiast dla gospodarki to coraz więcej problemów. Widać to doskonale na przykładzie powracającej ostatnio do wzrostowej trajektorii inflacji. Problem ten dotyczy zresztą nie tylko Polski, ale również większości krajów w Europie, a także Stanów Zjednoczonych. Wszędzie tam wysokie tempo wzrostu wynagrodzeń wywiera presję na wzrost kosztów pracy, a w konsekwencji – na wzrost cen usług. Dzieje się tak dlatego, że w usługach koszty pracy stanowią większą niż w przemyśle część kosztów ogółem. W czerwcu bieżącego roku usługi w Polsce były droższe o 6,1 proc. niż rok wcześniej, podczas gdy towary zdrożały jedynie o 1,3 proc. i nie jest to jednorazowy przypadek, taka sytuacja ma miejsce już od wielu miesięcy. Ostatni raz ceny towarów rosły szybciej od cen usług w maju ubiegłego roku. Przy czym warto mieć na uwadze, iż ceny towarów z reguły zależą w większym stopniu od czynników zewnętrznych, a ceny usług – od czynników krajowych.
A ponieważ czynniki zewnętrzne w postaci gwałtownych wzrostów cen surowców uległy stabilizacji, tym samym przestały wpływać na wzrost krajowych cen towarów. Tymczasem usługi jako bardziej pracochłonne odzwierciedlają w swoich cenach szybko rosnące w gospodarce płace, stając się obecnie głównym czynnikiem inflacjogennym. Za rosnącymi dynamicznie płacami stoi szereg przyczyn strukturalnych. Po pierwsze, to naturalne wraz ze wzrostem gospodarki i zamożności społeczeństwa wyrównywanie wynagrodzeń w stosunku do państw bogatszych.
Wystarczy spojrzeć na dane unijne, które jako liderów wzrostu kosztów wynagrodzeń w Europie wskazują na państwa Europy Środkowo-Wschodniej. Po wtóre, to problemy demograficzne przejawiające się w narastającym deficycie siły roboczej. W grudniu ubiegłego roku GUS przedstawił najnowszą prognozę demograficzną dla Polski do 2060 roku, z której wynika, iż do końca horyzontu prognozy liczba ludności w wieku produkcyjnym spadnie o ponad 5 milionów osób. Wreszcie po trzecie, to decyzje administracyjne związane na przykład ze wzrostem płacy minimalnej. W lipcu bieżącego roku wzrosła ona już po raz drugi w tym roku i obecnie stanowi ponad 48 proc. minimalnego wynagrodzenia pracowników w Niemczech. Co więcej, w roku przyszłym planowany jest wzrost płacy minimalnej o 7,6 proc. w stosunku do obecnego poziomu.
Czynniki strukturalne trudno będzie w krótkim okresie zmienić, ciężko bowiem wyobrazić sobie szybkie odwrócenie trendów demograficznych albo osłabienie presji płacowej ze strony pracowników. Możliwe wydaje się jedynie, w sprzyjających okolicznościach politycznych, zahamowanie silnego tempa wzrostu minimalnych wynagrodzeń. W tej sytuacji trzeba uznać, iż presja na wzrost płac w najbliższych latach pozostanie wysoka, przynajmniej do momentu, kiedy do gospodarki na wielką skalę wkroczy automatyzacja.