Analityk rynków finansowych musi zacząć tekst od niepokoju wywołanego… umocnieniem złotego. Tak, to jest nieco niepokojące. Kurs EUR/PLN pokonał 13-letnią linię trendu wzrostowego biegnącą nad 4,37 PLN. Kurs USD/PLN naruszył (w dniu pisania tekstu) mocne wsparcie na poziomie 3,95 PLN.
To ostatnie mnie nie martwi, bo wymiana handlowa w dolarach skupia się przede wszystkim na imporcie (większość to surowce energetyczne). Im mocniejszy złoty do dolara, tym lepiej, bo wpływa (niezbyt jednak mocno) na ograniczenie inflacji. Gorzej jest z umocnieniem złotego do euro. Olbrzymia większość naszego eksportu idzie do strefy euro, więc silny złoty zmniejsza jego konkurencyjność. Mam wrażenie, że zbliżamy się już do poziomów, przy których eksporterzy będą się martwili.
Dlaczego złoty jest taki mocny? Z dwóch powodów. Po pierwsze, kurs EUR/USD od początku października wzrósł o blisko 5,5 proc., a to zawsze pomaga złotemu. W tym okresie kurs EUR/PLN spadł o blisko 7 proc., a USD/PLN o ponad 11 proc. (na przykład forint zyskał niewiele ponad 3 proc.). Po drugie, oczywiście wpływ miał wynik wyborów. Już następnego dnia po wyborach kursy walut gwałtownie spadały. O powodach, dla których polskie aktywa są tak dobrze oceniane, pisałem już poprzednio, więc nie będę się tutaj powtarzał.
Zajmę się dwiema kontrowersyjnymi sprawami, które teoretycznie mogły lub mogą wpływać na zachowanie rynków. Po pierwsze, chodzi o przedłużenie kadencji szefa KNF profesora Jacka Jastrzębskiego na kolejnych pięć lat przez premiera Mateusza Morawieckiego. Zgadzam się, że Morawiecki zgodnie z prawem mógł, ale nie powinien dokonywać takiego wyboru. Jednak nie zgadzam się z tymi, którzy krytykują wybór od strony personalnej. Jastrzębski ma w sektorze bankowym dobre notowania i nie widziałem nigdzie zarzutów o polityczne działanie podczas jego pięcioletniej kadencji. Powiem więc, że lepsze jest wrogiem dobrego i dla dobra rynku należy zamknąć dyskusję nad tym wyborem. Na szczęście złoty na tę nominację negatywnie nie zareagował, a nawet się umocnił.
Gorzej sytuacja wygląda, jeśli chodzi o prezesa NBP Adama Glapińskiego. Dużo się ostatnio mówi o postawieniu go przed Trybunałem Stanu, bo wśród 100 konkretów Platformy Obywatelskiej jest i ten właśnie, a o taką decyzję jest bardzo łatwo, bo potrzeba jedynie głosów 231 posłów. Art. 227 ust. 4. Konstytucji RP mówi, że „prezes Narodowego Banku Polskiego nie może należeć do partii politycznej, związku zawodowego ani prowadzić działalności publicznej niedającej się pogodzić z godnością jego urzędu”. Postawienie zarzutów powoduje automatycznie zawieszenie w sprawowaniu urzędu prezesa NBP.