Miesiąc zapowiadał się nieźle, ale potem pojawił się czarny łabędź, którym był 7 października atak Hamasu na Izrael. Ten łabędź był naprawdę czarny. Terroryści z Hamasu zabili 1400 ludzi, w większości cywilów, i uprowadzili ponad 200 zakładników. Odpowiedź Izraela jest (bo trwa) tragiczna w skutkach. Giną cywile (w większości kobiety i dzieci) w Strefie Gazy. Tutaj nie miejsce na politykę, ale muszę zaznaczyć, bo jestem człowiekiem, że odpowiedzialność zbiorową zdecydowanie potępiam.
Rynki finansowe nie są jednak ludźmi, mimo że są przez nich zarządzane, więc kierują się portfelem, a nie sercem. Najważniejsze było dla rynków to, że pożoga na Bliskim Wschodzie może doprowadzić do włączenia się w wojnę Iranu, co doprowadzi do globalnego konfliktu i zwiększy ceny ropy naftowej do ponad 150 dolarów za baryłkę.
W dniu pisania komentarza (1 listopada) na rynkach zapanowało (złudne?) uspokojenie, bo inwazja Izraela na Gazę była mniej intensywna niż się tego obawiano (mimo tysięcy ofiar), a Iran groził Izraelowi, ale realnie stał z boku. Najbardziej prawdopodobne, co nie znaczy, że pewne, jest to, że wojna Izrael–Gaza wejdzie w fazę przewlekłą, a to jak zwykle (vide przypadek wojny w Ukrainie) znieczuli rynki finansowe.
Ta sprawa załamała indeksy giełdowe na całym świecie, a niezbyt dobre wyniki kwartalne kilku dużych amerykańskich spółek ten ruch zintensyfikowały. Październik skończył więc kolejny, trzeci już, miesiąc strat indeksów w USA i na rynkach akcji wielu innych krajów. Zdecydowaną wygraną była polska GPW. Indeks WIG20 w październiku zyskał imponujące 12,3 proc. WIG miał już tylko 6 proc. do rekordu wszech czasów. Euro i dolar straciły do złotego ponad 3 proc.
Cud? Nie – po prostu wynik polskich wyborów parlamentarnych. Zmiana władzy (na razie tylko wyborcza – rząd zapewne dostaniemy dopiero w grudniu) została przyjęta przez rynki finansowe wręcz doskonale. Na GPW obserwowaliśmy potężne wzrosty cen akcji spółek z udziałem Skarbu Państwa. Oczywiście szampańskie nastroje na giełdzie, umocnienie złotego, spadek rentowności obligacji – wszystko to ma uzasadnienie.