Pośród licznych zmian dotykających wielu ustaw regulujących działalność rynku kapitałowego projekt ustawy (nie bez kozery zwanej „warzywniakiem”) przewiduje zmianę od dawana oczekiwaną przez dystrybutorów jednostek uczestnictwa funduszy inwestycyjnych otwartych. Mowa tu oczywiście o złagodzeniu wymogów w zakresie pobierania przez dystrybutorów wynagrodzenia z tytułu dystrybucji jednostek uczestnictwa.

Każdy, kto choć przez chwilę pracował w firmie inwestycyjnej bądź TFI (towarzystwo funduszy inwestycyjnych), choć raz słyszał o „zachętach”, czyli w wielkim skrócie – świadczeniach przyjmowanych bądź przekazywanych przez firmę inwestycyjną od podmiotów trzecich w związku ze świadczeniem usługi maklerskiej (na rzecz innego podmiotu). W praktyce jako „zachęta” traktowane było najczęściej wynagrodzenie dystrybutora jednostek uczestnictwa, wypłacane mu przez TFI. Powyższe spotykało się z uzasadnionym sprzeciwem środowiska dystrybutorów. Przyjmowanie zachęt jest bowiem o tyle problematyczne, że aby było dozwolone, całość świadczenia pomniejszoną o marżę należy przeznaczać na poprawę jakości świadczonych usług. Z kolei poprawę jakości trzeba w sposób prawidłowy uzasadnić i udokumentować, o czym szczegółowo traktują kolejne stanowiska Urzędu Komisji Nadzoru Finansowego. W praktyce w pełni zgodne z przepisami i oczekiwaniami nadzorcy rozliczenie „zachęt” wymagało oddelegowania pełnoetatowego pracownika do tych czynności, co i tak nie zawsze pozwalało na przyjęcie wynagrodzenia w oczekiwanej wysokości.

W tym miejscu kuszące wydaje się zadanie pytania, po co łagodzić przepisy, które miały za cel ulepszanie usług świadczonych inwestorom. Odpowiedź jest dosyć oczywista. Otóż dystrybutor jednostek uczestnictwa jest ponad wszystko przedsiębiorcą, dla którego podjęte działania muszą mieć uzasadnienie ekonomiczne. Założenie, że firma inwestycyjna czy też niezależny dystrybutor jednostek uczestnictwa będzie świadczyć swoją usługę na rzecz emitenta nieodpłatnie, tj. przeznaczając wynagrodzenie na poprawę jakości świadczonych usług, może prowadzić wyłącznie do zjawisk patologicznych na rynku, co dla żadnego z jego uczestników korzystne nie jest. Co więcej, brak jest również uzasadnienia dla odmiennego traktowania akcji, obligacji czy też certyfikatów inwestycyjnych, z tytułu oferowania których wynagrodzenie od emitenta nie jest traktowane jako zachęta i może być przez firmę inwestycyjną rozdysponowane w dowolny sposób.

Ustawodawca zdawał się dostrzegać ten problem, co znalazło odzwierciedlenie w tzw. warzywniaku. W ramach zmian do ustawy o funduszach inwestycyjnych i zarządzaniu alternatywnymi funduszami inwestycyjnymi zaproponowana została zmiana polegająca na wprowadzeniu nowej usługi – dystrybucji jednostek uczestnictwa. Usługa ta, świadczona na rzecz emitenta – funduszu, objąć by miała szereg czynności, które w praktyce wykonują dystrybutorzy jednostek uczestnictwa, zaś wynagrodzenie z tytułu tej usługi, wypłacane dystrybutorowi przez TFI, miałoby zostać wyjęte spod reżimu zachęt.

Zmiana, długo wyczekiwana, kierunkowo wydaje się być jak najbardziej właściwa, tym bardziej że ustawodawca zabezpieczył również interes uczestnika przed nadmiernym drenowaniem portfela, wskazując, że wypłata wynagrodzenia z tytułu dystrybucji jednostek uczestnictwa nie może powodować zwiększenia wynagrodzenia towarzystwa za zarządzanie funduszem inwestycyjnym, którego jednostek uczestnictwa ta usługa dotyczy, ani obciążenia aktywów funduszu inwestycyjnego kosztami świadczenia tej usługi. Z pewnością również w jakimś stopniu wyeliminowane zostanie zjawisko sztucznego kreowania czynności podnoszących jakość świadczonych usług, na które brak jest zapotrzebowania wśród uczestników, celem zapewnienia sobie możliwości przyjęcia wynagrodzenia z tytułu dystrybucji jednostek uczestnictwa.