To musiało się inwestorom podobać, szczególnie jeśli wierzą w powiedzenie Wall Street: „Jaki styczeń, taki cały rok”. Inflacja prawie wszędzie spadała szybciej niż tego oczekiwano. Rozpoczął się sezon raportów kwartalnych spółek w USA, co często pomagało obozowi „byków”.
Taki też był początek tego sezonu, kiedy to raporty opublikowało pięć banków amerykańskich. Wyniki były lepsze od oczekiwań, ale prognozy raczej słabe. Akcje tych banków rozpoczęły sesję od spadków, ale kończyły sporymi zwyżkami, co pokazywało, jakie mogą być reakcje rynku. Piszę tekst tuż przed tym, kiedy na rynek dotrą raporty spółek z sektora FAANG i to one pokażą indeksom kierunek.
Analitycy Morgan Stanley ostrzegają przed znacznym spadkiem zysków dla spółek z indeksu S&P 500, co ma zaowocować przeceną. Nie są jedynymi, którzy tak twierdzą, ale to wszystko przy założeniu, że decyzje Fed i globalne spowolnienie gospodarcze doprowadzi w USA do recesji. Ankieta przeprowadzona przez Wall Street Journal pokazała, że 61 proc. ankietowanych ludzi rynków spodziewa się takiej właśnie recesji.
Ja zakładam, że jeśli nawet się pojawi, to będzie krótka i mocno nie zaszkodzi wynikom spółek. Pamiętać też trzeba, że wiele firm zarabia swoje pieniądze poza USA, a osłabienie dolara zwiększa im zyski wynikające z przeliczenia walut kraju, gdzie zarabiają na dolara.
Był moment, kiedy wydawało się, że wypowiedzi ludzi z Fed zmuszą indeksy do spadków i rzeczywiście trzeci tydzień stycznia przyniósł spadki indeksów. Z Fed docierały wypowiedzi, zgodnie z którymi stopy muszą rosnąć i utrzymać się nad poziomem 5 proc. przez czas dłuższy. Rynek jednak w to nie do końca wierzy – konsens mówi o podwyżce 1 lutego jedynie o 25 pkt baz. (do 4,75 proc.) i o szybkim zwrocie polityce monetarnej Federalnego Komitetu Otwartego Rynku (FOMC).