Tuż po tych słowach ruszyła gwałtowna przecena akcji największych spółek z tego sektora notowanych na GPW, które jeszcze tuż po otwarciu sesji notowane były na zielono.
Jeśli ktoś miał jeszcze jakiekolwiek złudzenia, czy w inwestycjach preferować rodzimą giełdę czy np. amerykańską lub niemiecką, to premier tym ruchem je ostatecznie rozwiał. Tak się składa, że akcje energetycznych spółek posiadają za pośrednictwem OFE polscy emeryci, z których część to elektorat partii rządzącej. Papiery w dobrej wierze kupili także uczestnicy hucznie ogłaszanych programów lojalnościowych dla inwestorów (m.in. Energa, Orlen). Wszyscy oni tracą pieniądze, gdyż politycy do tego stopnia upaństwowili państwowe, ale wciąż półprywatne i notowane firmy, że zupełnie nie liczą się ze zdaniem pozostałych akcjonariuszy.
Z akcji polskich spółek energetycznych już jakiś czas temu zrezygnował norweski fundusz emerytalny Oljenfondet zarządzający aktywami o wartości 1,3 bln USD, uznając, że nie będzie inwestował w brudne branże (m.in. właścicieli kopalń). Po ostatniej deklaracji premiera i wcześniejszej wicepremiera Jacka Sasina o podatku od zysków nadzwyczajnych prawdopodobnie całkowicie wycofa się (o ile już nie zamknął pozycji) z akcjonariatu Orlenu. Być może premier postanowił swoją wypowiedzią wspomóc uruchomiony nowy rynek na warszawskiej giełdzie Global Connect, gdzie od 4 listopada można handlować akcjami zagranicznych spółek w polskiej walucie. Wszystkie pięć handlowane na nim niemieckie firmy (w tym trzech producent samochodów) zyskały na wartości. Global Connect ma być poszerzony także o spółki amerykańskie. Akcje Chevrona czy Exxona mogą być dla polskiego umęczonego inwestora znakomitą alternatywą. Czy nie lepiej, by kilkudziesięciu w większości polskich analityków odpuściło sobie „pokrywanie” krajowych spółek z sektora energetycznego (bo i tak zysków w przyszłym roku nie będzie) i zajęło się rekomendowaniem dla Polaków spółek zagranicznych?
Swoją drogą ciekawe, w jaki sposób co do przewidywanych wyników finansowych będzie się przygotowywała PAP.
Co sądzą inwestorzy o wypowiedziach polityków? Fora internetowe aż huczą od niewybrednych komentarzy, wśród których łagodniejsze określenia na to, co się stało, to: „formacja Pinokia”, „skandal”, „aż się nie chce wierzyć” i „dramat”.