Ucieczka przed lawiną

Publikacja: 09.03.2001 16:53

Wyjątkowo ciężko tym razem szło członkom Rady Polityki Pieniężnej i ministrowi finansów osłabianie złotego.

Pamiętam, jak jeszcze kilka tygodni temu Bogusław Grabowski bez najmniejszego wysiłku, jednym niedbałym oświadczeniem, bronił dolara zwalając złotego na łeb na szyję o 2 punkty. Pamiętam, że minister Bauc odnosił bez trudu podobne sukcesy zwiększając, wbrew uprzednim zaklęciom, deficyt ekonomiczny o te marne 0,2 punktu.

A teraz ? wyniki są znacznie mniej spektakularne. Grabowski mówi, że złoty jest nieprzytomnie drogi, że wzrost gospodarczy jest nieprzyzwoicie przez rząd zawyżony, Bauc dorzuca połóweczkę rocznego deficytu wykonaną już po dwóch pierwszych miesiącach roku, wieszczy także rychłe osłabienie złotego, a pieniądz ledwie drgnie.

Czego więc potrzeba, żeby sprowadzić złotego w rejony bezpieczniejsze niż 12-proc. odchylenie od dawnego parytetu? Odpowiedź nie jest wcale trudna. Potrzeba żeby inwestorzy zagraniczni zaczęli łagodnie wychodzić z polskich papierów. I żeby firmy nie dokonywały na rynku naraz zbyt wielu przewalutowań, wchodząc w rolę quasi-inwestorów zagranicznych.

Problem polega na tym, że w sytuacji podwyższonej nerwowości, a z taką mamy obecnie do czynienia, trudno spodziewać się szczególnej łagodności ze strony inwestorów. ?Stan chwiejnej równowagi? będzie trwał tak długo, aż dostateczna liczba funduszy nie zdecyduje się zrealizować zysków, pociągając za sobą lawinę.

Problem polega też na tym, że o ile obecna cena złotego stanowi, jak się wydaje, dostateczną barierę przed entuzjastycznym napływem kapitału zagranicznego, to równocześnie zniechęca ona zagranicznych inwestorów, póki co, dość skutecznie do ucieczki z Polski. I stąd tak sobie tkwimy na niebotycznych poziomach złotego. Ze wszystkimi tego makroekonomicznymi konsekwencjami. Rośnie nam indeks restrykcyjności polityki pieniężnej; każdy 1 pkt. proc. wzmocnienia złotego oznacza pogłębienie dezinflacji o 0,2 pkt.; spadają ceny importowe; pogarsza się terms of trade; stanie się to widoczne w pogarszającym się ponownie już za kilka miesięcy deficycie obrotów bieżących bilansu płatniczego; w tym samym czasie przyjdą bardzo niedobre informacje o sytuacji fiskalnej; ryzyko makroekonomiczne wzrośnie.

Takiej presji inwestorzy już nie wytrzymają. Odpływ kapitału osłabi złotego. Podobnie jak aprecjacja przyspiesza dezinflację, tak samo i w podobnej skali deprecjacja przyspieszy inflację. Przy odrobinie szczęścia może uda się nam wtedy zmieścić w przedziale tegorocznego celu inflacyjnego. Ale będzie nerwowo już do końca roku.

Oczywiście szybka redukcja stóp procentowych powinna zadziałać jak katalizator, przyspieszający realizację zysków przez inwestorów. Musiałaby to jednak być redukcja wysoka, prawdopodobnie nie mniejsza niż 200 pkt. Oznaczałoby to, że Rada Polityki Pieniężnej zważywszy wszystkie za i przeciw uznała prawdopodobieństwo wyhamowania procesu dezinflacji poprzez ożywienie popytu krajowego za mniej istotne w zestawieniu z takim samym ryzykiem, tyle że wywołanym deprecjacją złotego.

I to jest dylemat, który trzeba będzie rozstrzygnąć w czasie najbliższych dwóch miesięcy. Mniej więcej tyle bowiem mamy czasu, zanim ruszy lawina, nad którą nikt już nie będzie w stanie zapanować.

Janusz Jankowiak

Felietony
Afera w tropikach
Materiał Partnera
Zasadność ekonomiczna i techniczna inwestycji samorządów w OZE
Felietony
Po co lista insiderów?
Felietony
Barwy przyszłości
Felietony
Private debt dla firm rodzinnych. Warto?
Felietony
Idzie nowe?
Felietony
Klucz do nowoczesnego rynku?