Pesymizm to ponoć cecha schyłku wieku. Odkrywam jednak z wielkim smutkiem, że im dalej brniemy w piękny wiek XXI, tym mniej wesoło się robi.
Rząd, już niemal tradycyjnie, nie radzi sobie z utrzymaniem dyscypliny budżetowej. To zaś krępuje ruchy Rady Polityki Pieniężnej. Za priorytet (także chyba z punktu widzenia ambicji członków RPP) uznano ewidentnie zduszenie inflacji, tak by nie powtórzyła się ubiegłoroczna wpadka z ?przestrzeleniem? celu. Stopy procentowe pozostają więc na absurdalnie wysokim poziomie. Sznur kredytowy zaciska się coraz szczelniej na gardłach firm, mających na dodatek kłopoty ze sprzedażą swoich produktów i usług. Trudno bowiem o wielki popyt przy tak drogim kredycie.
Gospodarka zaczyna się dusić. Co więcej, wysokie realne stopy procentowe przyciągają na nasz rynek kapitał zagraniczny, skuszony wysoką rentownością skarbowych papierów dłużnych. To umacnia i tak zdecydowanie zbyt drogiego złotego. I musi uderzyć w kulejący eksport, wspomagając za to import. Nastroje w wielu branżach są kiepskie. Bo chętnych do pracy przybywa, a tej ? wręcz odwrotnie.
Dane makro są niezbyt sympatyczne. Nie dziwi więc, że i na giełdzie pogoda ostatnio raczej dla ?szorciarzy?. Portfele większości chudły. W ciągu roku z giełdy ?wyparowało? 50 miliardów złotych, zmniejszając o tyle ?papierowe? bogactwo inwestorów. Na dodatek, z elegancją przeprowadzenia spektakularnych transakcji też nie jest dobrze. Mali z obawą patrzą na zagrywki dużych, obawiając się, że np. przy okazji wezwań zostaną potraktowani inaczej, czyli gorzej. Ludzie plotkują o niesprawiedliwych rozdaniach, o przeciekach, ?insajdzie?... A od tego rynek na popularności nie zyskuje.
Groźbą kryzysu walutowego straszymy się już dość długo. Już samo werbalizowanie niepokoju działa stresująco na rynek. Cóż zatem jeszcze złego może się zdarzyć ponadto? Do ?pełni szczęścia? brakuje nam już chyba tylko importu zarazy z zagranicy, czyli stwierdzenia przypadków choroby bydła ? BSE i pryszczycy. No i ewentualnych wiosennych powodzi. I letnich suszy...