Kiedy już prawie wszyscy się zgodzili, że Rada Polityki Pieniężnej nie wyczuła reakcji rynku, zmniejszając zbyt asekurancko stopy procentowe, pojawił się nowy element ryzyka w polskiej makroekonomii ? tym razem fiskalny.
Zagrożone są dochody z prywatyzacji, założone na 18 mld zł w roku 2001. Ujawnia się wysoki koszt przerwania ciągłości w działaniach administracji. Potrzebne są stale ponawiane zasiewy, by mogły nastąpić zbiory. Przy najlepszej woli minister prywatyzacji niewiele wniesie do budżetu, jeśli została uszkodzona taśma prywatyzacyjna.
Taką sytuację pamiętam z połowy 1992 roku, kiedy kończył pracę premier Olszewski. W podobnej sytuacji postawił minister Aldonę Kamelę-Sowińską jej poprzednik na urzędzie Skarbu Państwa. Ściślej biorąc, źródłem kłopotów są niefortunne zapisy niektórych umów prywatyzacyjnych z lat 1999?2000 oraz zahamowanie tego procesu od jesieni 2000 roku. Owe dyskusyjne zapisy to przekazanie konsorcjum Eureko niewspółmiernie dużej kontroli nad PZU w stosunku do zakupionego udziału w firmie oraz opcja kupna dodatkowych 10% akcji Telekomunikacji Polskiej dla France Telecom.
Spuścizna ministra Chronowskiego to natomiast otwarty konflikt z Eureko, utrudniający przygotowanie publicznej oferty PZU oraz słabe zaawansowanie prywatyzacji w kilku branżach, przede wszystkim w energetyce. Stąd znak zapytania nad budżetem 2001 r.
Nowa pani minister nastawiona jest bojowo wobec zadań prywatyzacyjnych oraz pojednawczo wobec inwestorów, związanych umowami ze skarbem państwa. To dobry znak. Obraz psuje uległość wobec nacisków na powołanie koncernu Polski Cukier ? nacisków ze strony niedawnego lokatora ministerialnego gabinetu posła Janowskiego i dziwnego lobby, w którym brakuje prawdziwych plantatorów buraka cukrowego i pracowników zagrożonych cukrowni. Naciski na konsolidację, zamiast prywatyzacji, widać też w energetyce, chemii ciężkiej i farmaceutyce.