Wydawałoby się, że wszystkie możliwe ?efekty? związane z porami roku zostały już zidentyfikowane i nic nowego odkryć się nie da. Chyba jednak nikt z badaczy nie dostrzegł (albo fakt ten zataił) efektu wiosennego rajdu zajączka, który wydaje się powstawać na naszym rynku.
Tak się składa, że święta Wielkiej Nocy zbiegają się z dziesiątą rocznicą pierwszej giełdowej sesji. Przypada ona akurat w lany poniedziałek. Może i lepiej, że tego dnia nie ma sesji. Co by było, gdyby tak dla żartu i podtrzymania tradycji ktoś chciał wylać parę wiader akcji na spacerujących akurat w okolicach giełdy inwestorów? Mógłby schłodzić poprawiającą się ostatnio koniunkturę i zniechęcić rodzący się być może nowy trend. Mógłby także nie dopuścić do rozwoju nowego zjawiska, zwanego efektem zajączka. Na razie wynik hare rally jest na naszym rynku remisowy: trzykrotnie w okolicach marca i kwietnia mieliśmy do czynienia z dołkami, po których następował zdecydowany ruch w górę. Było tak w roku 1993, kiedy rodziła się w Warszawie najbardziej dynamiczna i jedna z najsilniejszych w historii rynków kapitałowych tendencja zwyżkowa. Podobnie było w 1995 r. i wiele wskazuje, że może będzie tak też obecnie.
Niestety, również trzykrotnie formował się w tym okresie szczyt, po którym następowały spore spadki. Najbardziej pamiętny jest tu oczywiście 8 marca 1994 r., ale nie mniej dotkliwe były także zniżki zapoczątkowane w połowie marca 1998 r. i w końcu marca 2000 r. Miejmy nadzieję, że to, co dzieje się obecnie, to właśnie początek większego ruchu w górę. W przeciwnym razie zajączkowy rajd byłby kojarzony z formacją o wysoce negatywnej wymowie.
Statystycznie rzecz biorąc, w tych marcowo-kwietniowych zawirowaniach musi coś być. W końcu na dziesięć lat funkcjonowania naszej giełdy aż sześciokrotnie w tym okresie kończyły się lub zaczynały poważne ruchy rynkowe. Być może analitycy celowo trzymali ten fakt w tajemnicy, mydląc nam oczy efektami stycznia, rajdami Świętego Mikołaja czy nie mniej popularnym summer rally. Zresztą wszystkie te tradycyjne i powszechnie uznane zjawiska są mocno zawodne. Wielu ekspertom w licznych badaniach udało się podważyć ich statystyczną istotność. Wielu inwestorów doszło do podobnych wniosków, badając stan swoich portfeli w okresach charakterystycznych dla występowania tych efektów lub wkrótce po nich.
W przypadku rajdu zająca sytuacja jest o wiele bardziej klarowna. W sześciu na dziesięć przypadków możemy być pewni jego nadejścia. Wbrew pozorom to, że raz w jego wyniku rynek spada, a raz rośnie, jest właśnie zaletą. W końcu w przypadku pozostałych efektów nie tylko nie wiadomo, czy nadejdą, ale także zagadką jest, co się stanie na rynku za ich sprawą. Natomiast o hare rally wiadomo przynajmniej, że jeśli się pojawi, to zakończy trend i rozpocznie nowy. Przy końcu trendu, a więc po dłuższym okresie jego trwania, wszyscy powinni już być przekonani co do tego, jaki jest (był) jego kierunek, a więc bez trudu będzie można wydedukować, co się stanie po jego zmianie. W związku z tym możliwe są do zastosowania różne strategie inwestycyjne. Łapacze dołków powinni natychmiast przystąpić do zakupów, zaś inwestorzy bardziej ostrożni mogą poczekać na potwierdzenie zmiany trendu.