Jachty zarządzających

Publikacja: 30.04.2001 18:00

Na fundusze emerytalne narzekają chyba wszyscy ich członkowie. Ogromna większość przyszłych emerytów konstatuje, że na ich kontach jest mniej pieniędzy, niż wynikałoby to z wartości odprowadzonych składek. Ale w równie złych nastrojach powinni być właściciele towarzystw emerytalnych. Łączna strata tych instytucji na koniec 2000 r. wyniosła prawie 850 mln zł.

Kilka dni temu, na fecie z okazji wiadomej rocznicy, spotkałem szefa jednego z towarzystw emerytalnych, który niegdyś był moim przełożonym. Po wymianie grzecznościowych formułek, stwierdził, że czytuje moje felietony. Nie omieszkał zauważyć, że często dokopuję w nich funduszom. Odpowiedziałem, że staram się to czynić w miarę taktownie i poleciłem mu lekturę postów na kilku listach dyskusyjnych. On zaś pojednawczo stwierdził, że nie jest autorem rozwiązań, w ramach których przychodzi mu działać. Rozstaliśmy się w atmosferze w miarę pokojowej. Skonstatowałem jednak, że chyba zaniedbuję się w swych obowiązkach, gdyż nie mogę sobie przypomnieć, kiedy to ostatnio dokopałem ?emerytom?.

Pora więc nadrobić zaległości, a okazję do tego stanowią opublikowane niedawno dane GUS dotyczące wyników Powszechnych Towarzystw Emerytalnych i Towarzystw Funduszy Inwestycyjnych za rok 2000. Wynika z nich, że nie tylko przyszli emeryci ? ci, którzy dali się nabrać na lep niezwykle atrakcyjnych i sugestywnych reklam, i ci, którzy do uczestnictwa w zreformowanym systemie zostali zmuszeni zapisami ustawy ? powinni być niezadowoleni z wyników.

Powody do niezadowolenia powinni mieć też właściciele PTE. Towarzystwa poniosły bowiem w ubiegłym roku stratę o łącznej wartości prawie 850 mln zł. Trzeba przyznać, że nie są to małe pieniądze. Szczególnie jeśli porównać je z Towarzystwami Funduszy Inwestycyjnych, których łączna strata wyniosła niecałe 39 mln zł. Należy przy tym zwrócić uwagę, że liczba TFI jest mniej więcej taka sama, jak liczba PTE. Bardzo zbliżone są także aktywa, którymi zarządzają (a raczej zarządzały w 2000 r.) ? w przypadku TFI było to 9,45 mld zł, dla PTE ? nieco ponad 10 mld zł.

Cóż więc składa się na tak dużą różnicę w wynikach finansowych tych instytucji? Oczywiście, należy tu porównać wielkość przychodów i kosztów. Przychody funduszy inwestycyjnych wyniosły niecałe 192 mln zł, w przypadku funduszy emerytalnych zaś było to 727 mln zł. Widzimy więc, że przychody PTE były prawie czterokrotnie wyższe niż w przypadku TFI.

Przypomnijmy raz jeszcze, że wartość aktywów, którymi zarządzają jedni i drudzy, jest niemal identyczna. Dodajmy jeszcze, że prawie 95% dochodów PTE pochodzi z opłaty dystrybucyjnej, która obciąża ich klientów (w dużej części przymusowo ?wcielonych? do zreformowanego systemu emerytalnego). To porównanie pokazuje, jak wielkie są różnice obciążeń ponoszonych przez klientów obu grup zarządzających ich środkami.

Jeszcze większe dysproporcje notuje się po stronie kosztów. O ile łączne koszty TFI wyniosły nieco ponad 230 mln zł, to w przypadku PTE było to aż 1 640 mln zł. A więc mamy stosunek jak 1:7 (przy niemal identycznych aktywach pozostających pod zarządem). Oczywiście, należy tu wziąć pod uwagę fakt, że koszty akwizycji w przypadku funduszy emerytalnych wynoszą aż ponad 49% wszystkich kosztów. Jednak można również zadać pytanie, dlaczego fundusze inwestycyjne były w stanie pozyskać niemal tyle samo środków do zarządzania przy tak drastycznie niższych kosztach? A przecież ich klientów nikt nie ?zmuszał? do zakupu jednostek uczestnictwa ani nie byli oni napędzani przez wspomaganą przez organa państwowe akcję promocyjną.

Może po prostu ogromne koszty akwizycji ponoszone przez PTE były zbędnym obciążeniem, podnoszącym koszty całego przedsięwzięcia ponad miarę, obciążając zarówno zyski PTE, jak i emerytury ich klientów. Jednym z głównych beneficjentów kampanii reklamowej PTE była państwowa telewizja publiczna, która za pieniądze przyszłych emerytów mogła realizować swoją misję.

Nawet jeśli pominąć wydatki na akwizycję, wychodzzterokrotnie wyższe niż w TFI (przy niemal identycznej wartości zarządzanych aktywów). Nawet jeśli uwzględnić to, że większość funduszy inwestycyjnych działa o wiele dłużej niż fundusze emerytalne, a więc koszty ?rozruchu? poniosły już wcześniej, tak duża dysproporcja wydaje się co najmniej zastanawiająca. Trudno też przypuszczać, że różnica ta wynika z większej liczby uczestników funduszy emerytalnych.

Czyżby więc były to koszty jachtów, którymi pływają zarządzający środkami emerytów? Trudno uwierzyć, że właściciele PTE są aż tak hojni, mimo że w dłuższym horyzoncie na pewno na tym interesie zarobią ? co w przypadku emerytów wcale takie pewne nie jest. Wszystko wskazuje na to, że zreformowany system jest po prostu zbyt drogi.

Roman Przasnyski

Felietony
Afera w tropikach
Materiał Partnera
Zasadność ekonomiczna i techniczna inwestycji samorządów w OZE
Felietony
Po co lista insiderów?
Felietony
Barwy przyszłości
Felietony
Private debt dla firm rodzinnych. Warto?
Felietony
Idzie nowe?
Felietony
Klucz do nowoczesnego rynku?