Wśród inwestorów indywidualnych ? i to nie tylko polskich ? dość rozpowszechnione jest przekonanie, że rynkami manipulują jacyś tajemniczy ?ONI?. W naszych warunkach zwykle była to ?zagranica?, teraz pojawił się nowy gracz, posądzany o wywoływanie większych ruchów na rynku. To OFE.
Istnienie takiego kogoś, na kogo można zrzucić odpowiedzialność za to, co dzieje się na rynku, a w szczególności za to, że rynek nie zachowuje się tak, jak byśmy sobie tego życzyli, jest bardzo wygodne i użyteczne. Zwalnia to nas z przykrego obowiązku analizowania własnych niepowodzeń. Często ma duże znaczenie dla dobrego samopoczucia i higieny psychicznej. W końcu to nie nasza wina, że straciliśmy pieniądze (lub ich nie zarobiliśmy), to przez tych wstrętnych manipulantów. To nie my popełniliśmy błąd w naszej ocenie rynku, tylko ?ONI? pokrzyżowali nam szyki.
Dla inwestorów w Stanach Zjednoczonych rolę ?Onych? pełnią zapewne tamtejsi wielcy spekulanci, jak na przykład Soros i amerykańskie fundusze, w szczególności hedgingowe. W naszych warunkach są to bliżej nieokreśleni manipulanci i spółdzielnie, nieśmiertelna ?zagranica?, no i najnowszy winowajca ? Otwarte Fundusze Emerytalne, zwane przez niektórych inwestorów, z przesadną chyba złośliwością, ofermami.
O ile tak zwaną powszechną opinię uczestników rynku można by traktować z przymrużeniem oka, jako kolejny mit, mający na celu odwrócenie uwagi od rzeczywistych problemów i pełniący rolę ?odgromnika? koncentrującego złość i frustracje, to jednak formułowanych wniosków na ten temat przez jednego z cenionych i doświadczonych niezależnych analityków i inwestorów nie sposób lekceważyć.
Teoria wymyślona przez Piotra Kuczyńskiego jest prosta. Pisze on: ?Po zastanowieniu się doszedłem do wniosku, że to, co dzieje się na rynku jest świadomym działaniem funduszy. Nie było bowiem żadnego uzasadnienia dla tak dużych, i co najważniejsze, szybkich spadków?. Jego zdaniem, ?fundusze wpadły na genialny w swej prostocie pomysł. Po co gnać rynek do góry w niebotyczne regiony 1600, 1700, 1900 na WIG20? Wiadomo, że zagranica nie pomoże i trzeba by było na to dużego kapitału, którego brak. Czy nie lepiej zagrać np. w horyzoncie 1300?1500 pkt., powtarzając ten manewr tyle razy, ile się da? Przy dużych kapitałach i dużej liczbie akcji to nic trudnego. Tak więc gramy, jak rasowi spekulanci: kupujemy nieco nad 1300, sprzedajemy w okolicach 1500 i szybko (stąd duże spadki) na 1300 i znowu. Przecież w ten sposób można osiągnąć wysoką stopę zwrotu, prawda? A mali inwestorzy niech się za nami uganiają?.