Oni

Publikacja: 17.05.2001 17:57

Wśród inwestorów indywidualnych ? i to nie tylko polskich ? dość rozpowszechnione jest przekonanie, że rynkami manipulują jacyś tajemniczy ?ONI?. W naszych warunkach zwykle była to ?zagranica?, teraz pojawił się nowy gracz, posądzany o wywoływanie większych ruchów na rynku. To OFE.

Istnienie takiego kogoś, na kogo można zrzucić odpowiedzialność za to, co dzieje się na rynku, a w szczególności za to, że rynek nie zachowuje się tak, jak byśmy sobie tego życzyli, jest bardzo wygodne i użyteczne. Zwalnia to nas z przykrego obowiązku analizowania własnych niepowodzeń. Często ma duże znaczenie dla dobrego samopoczucia i higieny psychicznej. W końcu to nie nasza wina, że straciliśmy pieniądze (lub ich nie zarobiliśmy), to przez tych wstrętnych manipulantów. To nie my popełniliśmy błąd w naszej ocenie rynku, tylko ?ONI? pokrzyżowali nam szyki.

Dla inwestorów w Stanach Zjednoczonych rolę ?Onych? pełnią zapewne tamtejsi wielcy spekulanci, jak na przykład Soros i amerykańskie fundusze, w szczególności hedgingowe. W naszych warunkach są to bliżej nieokreśleni manipulanci i spółdzielnie, nieśmiertelna ?zagranica?, no i najnowszy winowajca ? Otwarte Fundusze Emerytalne, zwane przez niektórych inwestorów, z przesadną chyba złośliwością, ofermami.

O ile tak zwaną powszechną opinię uczestników rynku można by traktować z przymrużeniem oka, jako kolejny mit, mający na celu odwrócenie uwagi od rzeczywistych problemów i pełniący rolę ?odgromnika? koncentrującego złość i frustracje, to jednak formułowanych wniosków na ten temat przez jednego z cenionych i doświadczonych niezależnych analityków i inwestorów nie sposób lekceważyć.

Teoria wymyślona przez Piotra Kuczyńskiego jest prosta. Pisze on: ?Po zastanowieniu się doszedłem do wniosku, że to, co dzieje się na rynku jest świadomym działaniem funduszy. Nie było bowiem żadnego uzasadnienia dla tak dużych, i co najważniejsze, szybkich spadków?. Jego zdaniem, ?fundusze wpadły na genialny w swej prostocie pomysł. Po co gnać rynek do góry w niebotyczne regiony 1600, 1700, 1900 na WIG20? Wiadomo, że zagranica nie pomoże i trzeba by było na to dużego kapitału, którego brak. Czy nie lepiej zagrać np. w horyzoncie 1300?1500 pkt., powtarzając ten manewr tyle razy, ile się da? Przy dużych kapitałach i dużej liczbie akcji to nic trudnego. Tak więc gramy, jak rasowi spekulanci: kupujemy nieco nad 1300, sprzedajemy w okolicach 1500 i szybko (stąd duże spadki) na 1300 i znowu. Przecież w ten sposób można osiągnąć wysoką stopę zwrotu, prawda? A mali inwestorzy niech się za nami uganiają?.

Choć zarzut nie jest adresowany precyzyjnie, można się domyślać, że autorowi chodzi przede wszystkim o fundusze emerytalne. Oczywiście, całe to rozumowanie jest logiczne, ale opiera się chyba na zbyt wielu uproszczeniach i wątpliwych założeniach.

Uproszczenie dość często spotykane wśród inwestorów indywidualnych, to przypisywanie funduszom cech typowych dla indywidualnych graczy. Oto ?fundusz? postanawia zagrać spekulacyjnie, ciągnąć kursy i cały WIG20 do okolic 1500 punktów, a następnie dołować je. Powstaje jednak pytanie: ?fundusz?, ale kto konkretnie tak postanawia? Prezes, dyrektor inwestycyjny, dealer? Przecież tę decyzję ktoś musi podjąć i ktoś wykonać. Po takich działaniach zostają ślady, których nie da się ukryć. Należy zdawać sobie sprawę z tego, że fundusze to instytucje podlegające określonym wymogom zewnętrznym i wewnętrznym, mające mniej lub bardziej biurokratyczną strukturę i sformalizowane procedury podejmowania decyzji. Ich ogólne strategie są formalnie zapisane i upublicznione, szczegółowe ?technologie? inwestowania zaś ustalone i kontrolowane na poziomie wewnętrznym. Tak więc nie jest w nich wcale prosto wprowadzać wszelkiego typu ?genialne w swej prostocie pomysły?.

Po drugie, często niesłusznie przypisuje się funduszom, zarządzającym środkami o wartości setek milionów złotych, możliwość stosowania strategii i ?zagrywek? typowych dla graczy z portfelami znacznie chudszytów całego rozumowania jest jednak ? moim zdaniem ? przyjęcie bardzo karkołomnego założenia, że fundusze działają celowo i świadomie oraz prawdopodobnie w zmowie. Pomijając nawet ogromne ryzyko, jakie taka zmowa niosłaby dla funduszy i ich właścicieli w przypadku jej wykrycia, uważam, że jest bardzo mało realne, by do takich tajnych lub choćby ?domyślnych? porozumień mogło dojść. Funduszy jest zbyt wiele, konkurencja między nimi zaś raczej uniemożliwiłaby takie działania podjęte tylko przez jeden lub niektóre z nich.

Oczywiście, nie twierdzę, że fundusze to instytucje kryształowo czyste i że nie mogą w nich zdarzać się i nie zdarzają różne ?cuda?, oraz że świadome i celowe manipulowanie rynkiem przez fundusze jest niemożliwe. Jednak śmiem twierdzić, że jest to zbyt trudne, ryzykowne i bardzo mało prawdopodobne.

Opieranie zaś ocen rynku na takich założeniach przez poważnego analityka jest chyba tylko zagraniem ?pod publiczkę?.

Roman Przasnyski

Felietony
Afera w tropikach
Materiał Partnera
Zasadność ekonomiczna i techniczna inwestycji samorządów w OZE
Felietony
Po co lista insiderów?
Felietony
Barwy przyszłości
Felietony
Private debt dla firm rodzinnych. Warto?
Felietony
Idzie nowe?
Felietony
Klucz do nowoczesnego rynku?