Nic tak nie przysparza zwolenników giełdzie jak hossa i związany z nią owczy pęd inwestycyjny. Zatem byle do lata? A może do jesieni?
Przypominające średniowieczne machiny traktory miały być ? obok Urzędu Bezpieczeństwa ? jednymi z narzędzi zdobywania Polski przez komunizm. Niestety, obecnie nie pozostaje nam nic innego jak nadzieja, że ? tak jak traktor dla komunizmu ? wehikułem odbudowania mocno zachwianej pozycji giełdy staną się fundusze inwestycyjne.
Kłopot w tym, że, podobnie jak słynne traktorzystki, sami przedstawiciele sektora funduszy chyba nie bardzo panują nad owym wehikułem. A kierujący ruchem na rynku kapitałowym też nie wykorzystują szansy, by zrekompensować wielką ucieczkę inwestorów indywidualnych masowymi inwestycjami przez fundusze.
Teoretycznie powinno być tak, że fundusze inwestycyjne przejmują przynajmniej sporą część klientów, którzy ? niestety ? mówią ?żegnamy? i odchodzą od bezpośredniej gry na warszawskim parkiecie. Ale wydaje się, że tak się nie dzieje. Z wielką szkodą dla rynku kapitałowego.
Dlaczego? Na pewno kiepskie wrażenie robią wyniki funduszy w ostatnich latach. Potencjalny klient porównuje historyczne rezultaty funduszy z ofertą innych instytucji. Można się wkurzać, że to nie fair (bo ludzie z wielką łatwością mieszają pojęcia i kategorie), ale tak się dzieje. Zarządzający z prędkością karabinu maszynowego mogą wyrzucić z siebie pewnie cały szereg przyczyn (ogólnie marna koniunktura, absurdalnie wysokie realne stopy procentowe, biedne społeczeństwo itd.). Wcale im się nie dziwię ? sam tłumaczyłbym się w taki sam sposób. Ale na pewno część winy tkwi w usankcjonowanej zapisami statutowymi poszczególnych funduszy zasadzie, iż zarządzający podejmują się próby ?bicia benchmarków? (portfeli/indeksów odniesienia). To oczywiście słuszne i chwalebne, tyle tylko że klienci ? choć teoretycznie powinni zdawać sobie sprawę z konsekwencji odnoszenia wyników funduszu np. do takiego czy innego indeksu ? mogą czuć się cokolwiek rozczarowani, gdy menedżerowie ?ich? portfeli osiągają wyniki gorsze od oprocentowania bankowych lokat awista. Przydałoby się więc jednak upowszechnienie modelu funduszy aktywnego zarządzania. Klient ma w nosie benchmarki. Chce zarabiać, i tyle. Zresztą można śmiało założyć, że większość klientów TFI i tak nie ma nawet pojęcia o ich istnieniu, choć podpisuje stosowne deklaracje...