Niskie płace urzędników to pierwsza przesłanka korupcji
Celując w niezależność Narodowego Banku Polskiego, lewica sprowokowała kolejną rundę debaty o płacach sprawiedliwych w Polsce.
Miła zabawa w cięcie płac w banku centralnym miała osłaniać daleko ważniejszą poprawkę wymuszającą na banku wspieranie polityki rządu. Było blisko, ale się nie udało ? zabrakło tylko dziewięciu głosów. I dobrze. Bo lekarstwo, w postaci zachwiania pozycji NBP i Rady Polityki Pieniężnej, mogło być dużo gorsze od choroby, jaką jest sztywne i jednowymiarowe stanowisko Rady w kwestii stóp procentowych.
Zamach się nie udał, ale wrzutka z płacami się powiodła. Uposażenie Balcerowicza stało się tematem ulicznych rozmów, całkiem przesłaniając ważną, ale skomplikowaną kwestię kreowania polityki monetarnej. Efektem wcześniejszej fali zbiorowych emocji jest tzw. ustawa kominowa. Jeden z potworków legislacyjnych obecnej kadencji Sejmu. Co przepis, to wątpliwość. Szeroko rozwinęła się sztuka obchodzenia ustawy ? Polak potrafi. Jesteśmy mistrzami w omijaniu nieżyciowych przepisów.
Obecna fala płacowych emocji jest nowym ćwiczeniem w sztuce oddzielnego myślenia. Oddzielnie oburzamy się na zawyżone uposażenia funkcjonariuszy państwowych. A oddzielnie oburza nas korupcja w polskich urzędach. A gdyby tak skojarzyć jedno z drugim?