Złoty: mocny słabością gospodarki

Publikacja: 15.06.2001 18:41

Niestety, złoty jest silny słabością gospodarki. Rozlazły budżet (deficyt, nierealistyczne założenia), wątpliwa trwałość wzrostu eksportu i czkawka po nie tak dawnych upokorzeniach inflacyjnych sprawiają,

że stopy procentowe pozostają ?urzędowo? na wysokim poziomie.

Jak tu zacząć, żeby nie zabrzmiało defetystycznie? Może więc tylko fakty... Budżet się sypie, gospodarka grzęźnie, w firmach dzieje się źle, na giełdzie od miesięcy bessa, populiści gardłują o obniżanie płac bankowców, zjednoczony front chłopsko-robotniczy chce odwołać minister skarbu (co może pogrzebać nawet przycięty budżet), politycy dostają przedwyborczego szału obiecując gruszki na wierzbie... A tymczasem nasza waluta oślepia wręcz swą pozorną siłą.

Siła to pozorna i niebezpieczna. Naiwni optymiści patrzą bowiem na notowania walutowe i mogą łudzić się, że z naszą gospodarką widać jest wspaniale, skoro złoty taki mocny. Na liście dyskusyjnej PARKIETU pojawił się nawet wręcz desperacki post jednego z obrońców tezy o fundamentalnych przesłankach wielkiej mocy złotego. ? Złoty to najsilniejsza waluta świata, więc z gospodarką wszystko jest w porządku ? tak mniej więcej rozumował ów entuzjasta.

Niestety, złoty jest silny słabością gospodarki. Rozlazły budżet (deficyt, nierealistyczne założenia), wątpliwa trwałość wzrostu eksportu i czkawka po nie tak dawnych upokorzeniach inflacyjnych sprawiają, że stopy procentowe pozostają ?urzędowo? na wysokim poziomie, co napędzało zagraniczne inwestycje portfelowe w papiery dłużne, umacniając złotego. Perspektywa wypłat niemieckich tzw. odszkodowań za pracę niewolniczą również zrobiła swoje. Do tego dołożyło się jeszcze oczekiwanie strumienia walut z inwestycji prywatyzacyjnych. W sumie więc złoty zyskał na wartości trochę niezasłużenie, gdyż nie wynika to wcale ze stanu fundamentów gospodarki.

Z wielkim niepokojem obserwuję popularność kredytów walutowych. Choć zwracałem już uwagę na ryzyko związane z takimi kredytami, myślę, że konieczne jest ? zwłaszcza przy tak mocnym złotym ? powtórzenie tych przestróg. Tym bardziej że w banku czy pośredniczącym w załatwianiu pożyczki salonie lub sklepie klienci takich przestróg raczej nie usłyszą. Znajomi pukają się w czoło, gdy pytam, czy zarabiają w dolarach czy euro. Swoje możliwości finansowe oceniają bowiem nie tyle pod kątem całości kapitału i odsetek do spłaty, ile wysokości miesięcznych obciążeń. A w tych wyliczeniach kredyty złotowe ? w obecnych warunkach ? wypadają koszmarnie. Na ich tle kredyty walutowe ? nawet przy wysokiej prowizji ? wyglądają apetycznie. Tyle że przedstawiane klientom symulacje spłat nie uwzględniają ewentualnej dewaluacji złotego. Oprócz ?zwykłego? ryzyka kredytowego (czyli możliwej utraty pracy i zarobków) amatorzy kredytów dewizowych biorą sobie na głowę ryzyko walutowe.

Moim znajomym chciałbym życzyć utrzymania niskich rat i jeszcze mocniejszego niż dotąd złotego. Bo ?tanie? kredyty walutowe okazałyby się wtedy fantastyczną inwestycją. Chciałbym, ale nie mogę. Niestety, naszym firmom, całej gospodarce i tymże samym znajomym muszę bowiem życzyć zdecydowanie niższych stóp procentowych, walutowego ?luzu? (słabszego złotego) przy jednoczesnym ?zamordyzmie? fiskalnym, czyli bardzo zdyscyplinowanym budżecie. W przeciwnym razie utkniemy zupełnie na biznesowym poboczu.

Inna sprawa, że ? pozostające na razie praktycznie bez echa ? wypowiedzi szefa resortu gospodarki o spodziewanym osłabieniu złotego w drugiej połowie roku wyglądają trochę jak zaklinanie deszczu w czasie suszy. To, że deszcz ów spadnie, nie będzie jednak w żadnym stopniu wynikiem owego zaklinania.

[email protected]

Łukasz Kwiecień

PARKIET

Felietony
Afera w tropikach
Materiał Partnera
Zasadność ekonomiczna i techniczna inwestycji samorządów w OZE
Felietony
Po co lista insiderów?
Felietony
Barwy przyszłości
Felietony
Private debt dla firm rodzinnych. Warto?
Felietony
Idzie nowe?
Felietony
Klucz do nowoczesnego rynku?