Popuszczonko

Publikacja: 13.07.2001 17:47

Ulga, z jaką została przyjęta urodzona z trudem decyzja rządu o nowelizacji budżetu, jest rzeczą przyjemną. Ale poddając się tej przyjemności, nie powinniśmy chyba rozluźniać się aż do granic przyzwoitości. Ulga ? ulgą, ale trochę skupienia w pracy zdecydowanie jednak nie zaszkodzi.

Sens nowelizacji sprowadza się do zwiększenia deficytu o 8,6 mld zł. Skala cięć w ogóle nie została określona. Liczba 17 mld ubytków w dochodach jest wirtualna. Ona w ogóle nigdzie nie padnie w oficjalnych dokumentach. Stąd nowelizacja obejmie wyłącznie powiększenie deficytu. I to na dodatek o wielkość, o której rynek wie, że jest zaniżona w stosunku do ubytku dochodów. A wszystko dlatego, że nie ma zgody politycznej na nazwanie w nowelizacji po imieniu skali koniecznych cięć.

Co ma z tym zrobić rynek? Po takiej nowelizacji rynek wie jedno: podniesienie deficytu o 8,6 mld zł jest pewne ? cięcia niepewne. Żeby coś takiego w oczach rynku uprawdopodobnić, niezbędne są dwie rzeczy: nowelizacja musi być zatwierdzona jeszcze przez ten parlament; konieczna jest autoryzacja tej sztuczki przez opozycję. Chodzi o to, żeby zakotwiczyć powiększony deficyt w ustawie budżetowej. Chodzi też o to, żeby po wyborach nowy rząd i parlament nie stwierdziły, że jednak mniej będą ciąć, a bardziej powiększać deficyt.

Gdyby nowelizacja w tej postaci, którą można nazwać ?realny deficyt-domyślne cięcia? nie została przyjęta przez ustępujący parlament, to rynek tego nie kupi. ?Elastyczne? stanowisko rządu co do skali koniecznych cięć otwiera z pewnością przed następnym rządem i następnym parlamentem drogę do zwiększenia deficytu ponad 8,6 mld. A to oznacza realną groźbę powtórnej nowelizacji i powiększenia deficytu po wyborach, o ile tylko nowy rząd podzieliłby w tej materii stanowisko reprezentowane w obecnym gabinecie przez zdecydowaną większość ministrów. Dlatego potrzebna jest zdecydowana deklaracja opozycji, że uszanuje strategię faktów dokonanych, nie odwołując cięć wydatków.

Tak, moim zdaniem, należy interpretować kompromis między Baucem a Kropiwnickim, z czynnym udziałem Belki. I nie jest to wcale interpretacja skrajnie pesymistyczna.

Co to wszystko znaczy z punktu widzenia rynku? Po chwilowej uldze ? dalszą niepewność. Niepewność trwającą, przy optymistycznym obrocie wypadków, aż do końca roku. Teraz wiemy tylko tyle, że rząd proponuje podniesienie deficytu do 29 mld złotych. Nie mamy gwarancji, czy jesienią poprzeczka znów nie pójdzie w górę. Co gorsza, pojęcia nie mamy, jak rząd chce ten większy, nie wiadomo czy ostateczny, deficyt sfinansować. Prowadzi nas prościutko do kwestii prywatyzacji. Jeśli rząd wierzy w 18 mld zł tegorocznych wpływów prywatyzacyjnych, to ? ujmijmy rzecz delikatnie ? zdecydowanie nie jest w większości.

Wniosek? Szykują się emisje wyższe, niż dziś jeszcze zapowiada rząd. Należy więc liczyć się z odpowiednio poważniejszym osłabieniem złotego. Wymowa płynnej skali oszczędności i wnioski wynikające z niedopowiedzenia w kwestii wpływów prywatyzacyjnych ? prędzej czy później przebiją się do świadomości inwestorów. Wówczas ocena kompromisu budżetowego musi okazać się znacznie bardziej surowa niż po chwilowej euforii.

Janusz Jankowiak

Felietony
Afera w tropikach
Materiał Partnera
Zasadność ekonomiczna i techniczna inwestycji samorządów w OZE
Felietony
Po co lista insiderów?
Felietony
Barwy przyszłości
Felietony
Private debt dla firm rodzinnych. Warto?
Felietony
Idzie nowe?
Felietony
Klucz do nowoczesnego rynku?