W czasie gdy antyglobaliści skrzyknęli się na barykadach w Genui, nasza gospodarka doświadczała tego, co nieuchronne ? ciągle nowych, złych i dobrych skutków umiędzynarodowienia, zwanego globalizacją.
Z uwagi na dekoniunkturę i pesymistyczne nastroje w kraju, łatwiej dziś mówić o ciemnych stronach tego procesu.
Międzynarodowe korporacje zmuszone są do oszczędności. Niejednokrotnie trafia to boleśnie w ich filie ulokowane w Polsce. Ale owe dotkliwe cięcia zdarzają się rzadziej w taniej Europie Wschodniej, niż w Unii Europejskiej i Ameryce Północnej, bez względu na źródło pochodzenia kapitału.
Krytycy globalizacji mają od roku temat dyżurny ? upadek Daewoo i jego skutki dla naszych fabryk w Lublinie i Warszawie oraz całego łańcucha kooperacji. Jest to nietrafne oskarżenie. Ten szczególny przypadek sztucznie hodowanego koncernu i jego globalnej ekspansji nie ma wiele wspólnego z zasadami ekonomii. Jest to raczej ostrzeżenie dla projektantów Polskiego Cukru i innych ?narodowych? konstrukcji, które nigdy nie osiągają ekonomicznej dojrzałości. Grożą zawaleniem, gdy zwija się ochronny parasol państwa. Niemniej Daewoo służy jako negatyw globalizacji, podobnie jak stały wątek transferowania zysków multinationals za granicę oraz przenoszenia światowych niepokojów do wnętrza naszej gospodarki za pośrednictwem giełdy.
Z nowych rzeczy, na pewno nie służą budowaniu zaufania wielkie inwestycje TP SA na oprogramowanie CMR (Customer Relationship Management) oraz system billingowy, w sytuacji gdy podejrzewa się, iż faworytem przetargów jest spółka-córka France Telecom, czyli inwestora strategicznego w firmie. Takie kontrowersje umacniają podejrzliwość co do intencji naszych zagranicznych partnerów. Lokalną furię wywołują restrukturyzacje, czy grupy Heineken-Żywiec, zmuszonej do wycofania się z Gdańska, oraz British Sugar, likwidującej cukrownię Kętrzyn.