Z potrzeby zachęcania indywidualnych inwestorów do udziału w rynku kapitałowym zdaje sobie sprawę każda giełda, również nasza. Czy jednak wiemy, kim są polscy inwestorzy, jakimi kapitałami dysponują, jaki jest profil ich aktywności, jakimi cechami się charakteryzują?
Na temat potrzeby zwiększania ?rzeszy? inwestorów indywidualnych i ochrony ich interesów wylano już morze atramentu. Temat ten powraca co jakiś czas, ostatnio przy okazji dyskusji nad prywatyzacją giełdy. Jak słusznie zauważa w opublikowanym we wtorkowym PARKIECIE liście Andrzej Madej: ?Jedyna szansa dla GPW to zaktywizowanie indywidualnych inwestorów, by ich aktywnością poprawiać płynność owych 220 spółek...?. Z tym poglądem zgadzają się chyba wszyscy zainteresowani.
Gorzej jest tylko z zaproponowaniem konkretnych działań, które miałyby doprowadzić do zainteresowania się giełdą jako miejscem lokowania kapitału, również tego całkiem niewielkiego (w wymiarze indywidualnym). Wiele okoliczności wcale temu nie sprzyja. Nie jest to więc sprawa łatwa. Tym trudniejsza, gdy brak pogłębionej i w miarę systematycznej wiedzy na temat tego, kim są w naszych warunkach inwestorzy indywidualni, jakim kapitałem dysponują, jaka jest przeciętna wartość ich portfeli, jaki rodzaj aktywności przejawiają, jakie grupy zawodowe czy społeczne reprezentują, jakimi przesłankami kierują się przy podejmowaniu decyzji, a także na temat zmian zachodzących w strukturze tej ?społeczności? wraz z rozwojem rynku.
Może się wydawać, że poszukiwanie odpowiedzi na tego typu pytania i jest tylko stratą czasu, i uchodzi za zajęcie dość akademickie. Jednak coś takiego, jak zdefiniowanie tzw. grupy docelowej i określenie cech charakterystycznych jej przedstawicieli, jest elementarnym działaniem, podejmowanym przez piony marketingu wszystkich firm poważnie myślących o swej strategii i ekspansji, czy choćby nawet o przetrwaniu w coraz trudniejszych warunkach rynkowych. Stanowi podstawę programowania działań reklamowych, akwizycyjnych, projektowania produktów i usług. Wydaje się, że jest to istotne również dla branży maklerskiej, w szczególności znajdującej się w takiej sytuacji, jak nasza.
Tymczasem w naszym przypadku nie wiemy tak naprawdę nawet tego, ilu mamy inwestorów indywidualnych. Wciąż obracamy się wokół fikcyjnej liczby ponad jednego miliona otwartych rachunków inwestycyjnych i sufitowego szacowania, jaki ich odsetek stanowią rzeczywiście aktywne. A przecież zdobycie tego typu wiedzy jest możliwe. Nie byłoby nawet specjalnie kosztowne. Tylko kto miałby się tym zająć i po co? Giełda, KPWiG, środowiskowe organizacje maklerów? Próby takie są podejmowane jedynie okazjonalnie i na ogół daleko im do kompleksowości, zaś jedna z najszerszych i najbardziej profesjonalnych analiz tego typu i chyba jedyna ? badanie Demoskopu ? pochodzi z końca 1993 r.