... czyli o pożytkach z opowiastek
Barwne opowieści o zarabianiu polityków na giełdzie, poza walorami humorystycznymi mają tę zaletę, że naprawdę mogą skłonić słuchaczy do szukania zysków na parkiecie. Trudno bowiem o lepszą motywację niż zazdrość czy wręcz zawiść. Jednych pcha ona w objęcia destrukcyjnej bezsilności, innych zachęca
jednak do działania. Tłum żądnych fortuny graczy ? tego nasz rynek potrzebuje jak powietrza.
Polska giełda to chyba jakiś fenomen. Wszystko wskazuje na to, że coraz mniej osób na niej inwestuje. Biura straszą pustymi salami. Tymczasem z niespodziewaną odsieczą wizerunkową podążają ci, którzy to właśnie giełdę wskazują jako źródło swojej zamożności. Mamy więc znakomitego gracza giełdowego jako prezydenta wielkiego miasta. Ba, okazuje się, że zastrzelony niedawno były minister też był ponoć inwestorem giełdowym. A ? zważywszy na to, iż miał grać na giełdzie belgijskiej ? można wręcz mówić o międzynarodowym rajderze...
Niektórym pewnie się wydaje, że w magiczny sposób można wygodnie wytłumaczyć pochodzenie majątków. I chyba nie dociera do nich ów humorystyczny aspekt takich opowieści. Co wywołuje jednak nie tylko rozbawienie, ale i furię inwestorów giełdowych (polecam lekturę naszej stałej rubryki ? ?Z listy dyskusyjnej PARKIETU? ? dziś na stronie 5).