Oni to kupią

Publikacja: 28.09.2001 18:09

Nie bez powodu Rada Polityki Pieniężnej wytłuściła w komunikacie po ostatnim posiedzeniu fragment

mówiący o tym, że będzie oceniała deficyt ekonomiczny finansów publicznych.

Wynik budżetu państwa, który ostatnio zdominował debatę o stanie gospodarki, to kiepski kierunkowskaz dla władzy monetarnej. Na tej podstawie nie sposób wyrokować o rzeczywistym wpływie sektora publicznego na stan krajowych oszczędności.

Tymczasem wskaźnik deficytu ekonomicznego w ogóle zniknął na jakiś czas z obiegu publicznego. Milczał o nim np. jak zaklęty kandydat do objęcia funkcji wicepremiera-ministra finansów. I nie bez powodu.

Deficyt ekonomiczny sektora finansów publicznych, według ostatnich propozycji odchodzącego rządu zawartych w projekcie ustawy budżetowej, ma wzrosnąć w tym roku o dodatkowe 0,8% PKB, a w przyszłym o 1,6% PKB w porównaniu z propozycjami zostawionymi miesiąc temu przez Jarosława Bauca. Oznacza to wzrost odpowiednio o 5 i 13,5 mld zł.

Sektor samorządowy ma się zadłużyć w tym roku na dodatkowe 1,7 mld, a w przyszłym o kolejny 1 mld więcej. Wyrównanie zaległości budżetu wobec II filara w ogóle nie jest brane pod uwagę. Praktycznie zlikwidowane ma zostać zasilanie Funduszu Rezerwy Demograficznej, co pozwala zaoszczędzić 2,2 mld, ale grozi to destabilizacją systemu emerytalnego w przyszłości. Długi Funduszu Pracy mają dalej przyrastać (o 2,6 mld więcej niż przewidywał J. Bauc w tym roku i 2,9 mld więcej w przyszłym).

Spróbujmy przeprowadzić wobec tego uproszczony rachunek dla przyszłorocznego budżetu w wersji odchodzącego rządu: zniwelowane zostaną skutki finansowe nowo przyjętych ustaw, co pozwoli zmniejszyć dziurę budżetową o 15 mld; dodajemy 15 mld z tytułu zwiększonych podatków; upychamy 13,5 mld w deficycie ekonomicznym; dodajemy 40 mld deficytu budżetu państwa. I co nam zostaje ze słynnej budżetowej dziury?

Maleńkie 5?6 mld I to w wariancie najbardziej pesymistycznym. Tyle też może wynieść skala faktycznych oszczędności w wydatkach, konieczna dla domknięcia z głośnym hukiem, przy wtórze trąb i organów, budżetu państwa z deficytem nie przekraczającym 5% PKB.

Na wszelki wypadek warto przypomnieć ludziom o krótszej pamięci, że J. Bauc szacował konieczne cięcia na ponad 22 mld (po wyeliminowaniu nowych ustaw). To nie jest różniczka ? to spora różnica. Prawda? Sądzę, że inwestorzy z trudem, bo z trudem, ale dzięki naszej życzliwej pomocy jednak ją w końcu zauważą. I potrafią odpowiednio ocenić, co znaczy napompowanie deficytu ekonomicznego o ponad 13 mld złotych.

Jestem natomiast dziwnie spokojny, że taka zminimalizowana skala oszczędności okaże się do przyjęcia dla większości ugrupowań w dopiero co wybranym parlamencie. Niektórzy będą pewnie wierzgali, ale to raczej tak dla fasonu. Dlatego, gdybym miał się zakładać, to obstawiałbym, że nowy rząd, kiedy już uda się go sformować, kupi z dobrodziejstwem inwentarza projekt budżetu pozostawiony na spóźnionym odchodnym przez gabinet Jerzego Buzka. Dużych poprawek nie będzie. Po co?

Janusz Jankowiak

Felietony
Afera w tropikach
Materiał Partnera
Zasadność ekonomiczna i techniczna inwestycji samorządów w OZE
Felietony
Po co lista insiderów?
Felietony
Barwy przyszłości
Felietony
Private debt dla firm rodzinnych. Warto?
Felietony
Idzie nowe?
Felietony
Klucz do nowoczesnego rynku?