To dobrze, że zeszłotygodniowe ożywienie giełdy przerwało wielomiesięczną bessę, dając nadzieję na lepsze czasy. Źle byłoby, gdyby to uśpiło czujność kierownictwa giełdy i decydentów rządowych co do strukturalnych objawów kryzysu polskiego rynku kapitałowego.
Rynek się zwija, zamiast się rozwijać. Trzy dobre sesje giełdowe nie zmieniły tego obrazu. Ostatnia korekta dźwignęła indeksy, zwiększyła obroty, ale nie usunęła przyczyn kryzysu. Energiczne tworzenie rządu oraz przewidywalność polityki Marka Belki stwarzają dobry klimat dla stabilizacji rynku w najbliższym okresie. Można powiedzieć, że polityka pomaga teraz w odreagowaniu bessy, gdy wcześniej była jednym z czynników pesymizmu inwestycyjnego. Czy jednak zmieniło się coś, w sposób fundamentalny, po stronie popytu i podaży, by spowodować rozwój rynku, a nie tylko wzrost notowań? Nie sądzę.
Powrót na ścieżkę rozwoju nastąpi wtedy, gdy liczba debiutów giełdowych i nowych emisji wzrośnie, zamiast spadać. Gdy zatrzymany zostanie trend do wycofywania spółek z parkietu przez strategicznych inwestorów. Innymi słowy, gdy kapitalizacja giełdy zacznie zbliżać się do progu 20% PKB, już kiedyś osiągniętego i traktowanego wtedy jako wstępny etap na drodze do dojrzałego rynku. Rynku, który jest płynny, mając zdecydowanie większą porcję akcji notowanych spółek w wolnym obrocie. Na razie się na to nie zanosi. Ciekawiej wygląda strona popytowa i ona była powodem szybkich wzrostów giełdy w ostatnim tygodniu.
Ewentualna spłata zaległości wobec OFE, wraz ze wzrostem indeksów, może odwrócić trend wycofywania lokat OFE z rynku akcji, a na dłuższą metę stworzyć zdrowy fundament popytowy. To jest jedna z nielicznych trwałych przesłanek optymizmu. Bowiem rok 2001 przyniósł dalszą redukcję aktywnych rachunków inwestycyjnych, czyli osłabił bazę indywidualnych inwestorów, którzy w dodatku wędrują z rynku kasowego na rynek kontraktów terminowych. Nic nie zwiastuje też szerszego powrotu kapitału zagranicznego, powierzonego funduszom inwestycyjnym, na rynki wschodzące Europy Środkowo-wschodniej.
W konsekwencji, przy braku zasadniczych przesłanek trwałego ożywienia strony popytowej (z wyjątkiem OFE) i przy świadomości, że Skarb Państwa przestaje być animatorem strony podażowej, będziemy częściej słyszeli o likwidacji kolejnych biur maklerskich i redukcji POK-ów aniżeli o nowych inwestycjach w infrastrukturę rynku.