Hossa z urzędu

W naród idzie fama, że na giełdzie znowu rośnie, a ludzie zarabiają. I, co więcej, nie dość, że giełda rośnie, to jeszcze będzie rajem podatkowym. Wieść o tym, że na parkiecie ostatnio znowu można było zarobić - i to sporo - nie dotarła jeszcze do ministra finansów. Na szczęście. Bo mógłby mu przyjść do głowy bardzo niesympatyczny pomysł...

Publikacja: 15.11.2001 17:48

Chwile oddechu w ciężkich i zwykle mało budujących dyskusjach o przyszłości rynku kapitałowego w Polsce może przynieść ożywienie giełdowej koniunktury, obserwowane od ładnych kilku tygodni i mające spore szanse na utrzymanie. Już przed wieloma miesiącami pisaliśmy, że to właśnie hossa będzie zdolna do wyleczenia części ran inwestorów i instytucji naszego rynku, potwornie sponiewieranego półtoraroczną, bezprecedensową w dolegliwości bessą (z kryzysem gospodarczym, kompromitacją poprzedniego rządu i katastrofą budżetu w tle). Naród przetrze oczy ze zdumienia. Popsioczy, pozłorzeczy spekulantom. I zaraz - najpierw po cichu, a potem już z otwartą przyłbicą - ponownie odkryje w sobie żyłkę inwestycyjną.

Poprawa koniunktury zmieni - myślę nawet, że już zmienia - sposób postrzegania giełdy przez tzw. normalnych obywateli. Sąsiad powie sąsiadowi, że słyszał, iż na giełdzie jego znajomy zarobił kilkadziesiąt procent w kilka tygodni. A to piękny wynik, biorąc pod uwagę, że na taki rezultat ciułacz korzystający z obecnej oferty banków będzie czekał co najmniej kilka lat!!! - Ale przecież ryzyko - obruszy się ktoś. Jasne. Ale mowa o efekcie socjologicznym. W naród idzie fama, że na giełdzie rośnie, a ludzie zarabiają. To bardzo ważne, bo Polacy przyzwyczaili się już pewnie, że giełda to idealny sposób na kompletne spustoszenie własnego portfela. Lepsze od kasyna czy loterii, bo tu - arcyrzadko, ale jednak - zdarzają się wygrane. Natomiast na giełdzie było to przez półtora roku właściwie nie do pomyślenia...

Wieść o tym, że na giełdzie ostatnio znowu można było zarobić - i to sporo - nie dotarła jeszcze do ministra finansów. Nie tak dawno rzucił żartobliwie retoryczne pytanie, czy jest ktoś, kto na giełdzie ostatnio zarobił. Szczerze mówiąc jestem za tym, by szefa resortu finansów informacje o utęsknionej długiej hossie na giełdzie omijały jak najdłużej. Bo mógłby mu przyjść do głowy bardzo niesympatyczny pomysł... Choć inna sprawa, że powinien bardzo uważać na takie koncepty, jeśli chce mieć w budżecie pieniądze ze sprzedaży akcji kilku pozostałych jeszcze do dalszej prywatyzacji spółek. W hossie będzie je można sprzedać na rynku szybciej i drożej. A o to przecież chodzi. Hossa z urzędu? Czemu nie. Trzymamy kciuki.

To się może zdarzyć. Naprawdę. Niestety, jak zawsze są dwa "ale". Po pierwsze coś, czego kontrolować nie sposób, czyli dalszy ciąg wojny antyterrorystycznej. Po drugie - poczynania rządu w Polsce. Jeśli nowa ekipa nie "nawali" i przynajmniej będzie utrzymywać dyscyplinę budżetu, to będzie szansa na spadek stóp procentowych. A to ułatwi finansowanie inwestycji i konsumpcji. Obniży koszty, zwiększy popyt. I pozwoli na poprawę fatalnych na razie wyników spółek. Bo zdecydowana poprawa fundamentów i sanacja spółek jest niezbędna, jeśli mówimy poważnie o hossie.

Łukasz Kwiecień

Felietony
Afera w tropikach
Materiał Partnera
Zasadność ekonomiczna i techniczna inwestycji samorządów w OZE
Felietony
Po co lista insiderów?
Felietony
Barwy przyszłości
Felietony
Private debt dla firm rodzinnych. Warto?
Felietony
Idzie nowe?
Felietony
Klucz do nowoczesnego rynku?