Czas na lokaty z opcją na WIG

- Ale fajny pomysł - myślałem, oglądając wiele lat temu reklamy zagranicznych instytucji oferujących lokaty i portfele o gwarantowanych minimalnych stopach zwrotu, gwarantowanej ochronie kapitału z opcją inwestycyjną (udziału we wzroście wybranych indeksów). Na naszym rynku z portfeli gwarantowanych mogli korzystać najwcześniej klienci "assetów".

Publikacja: 30.11.2001 18:51

Na polski debiut dostępnych powszechnie lokat inwestycyjnych czekaliśmy jednak zdecydowanie za długo, co, niestety, potwierdza tezę o wstręcie do rynku kapitałowego i chyba jednak braku fantazji kolegów z bliskiego mi sektora bankowego. No, ale stało się. Sukces lokat z opcją inwestycyjną jest bezsporny. Niestety, obnaża on słabość mojego ukochanego sektora asset management i funduszy inwestycyjnych. Bo jeśli porównamy dynamikę akwizycji kapitału tego działu rynku i owych lokat, to fanom "assetu" (w tym mnie...) mina trochę rzednie. Niemniej cieszę się, bo powodzenie lokat inwestycyjnych oznacza, że przynajmniej jakaś niewielka część tego narodu myśli, a sektor bankowy zdobył się na wysiłek w analogicznej dziedzinie.

I wszystko byłoby fajnie, gdyby nie jeden malutki szczegół. Otóż lokaty, którymi tak się zachwycam, posiadają opcję inwestycyjną na indeksy giełd zagranicznych. A mnie marzyłoby się powodzenie lokaty z opcją na WIG lub WIG20. I to z wielu powodów. Przede wszystkim z tego, iż mogłoby to oznaczać dodatkowy impuls do rozwoju naszego rynku instrumentów pochodnych (banki musiałyby przecież gdzieś owe "opcje" realizować). A po drugie - spora grupa ludzi mogłaby zainteresować się giełdą, przez co zwiększyłoby się zrozumienie podstaw ekonomii (a z tym jest krucho, o czym świadczy reprezentacja ludu w parlamencie).

Pomysł upowszechnienia lokat inwestycyjnych z opcją na polskie indeksy jest, oczywiście, niebezpieczny - z racji zagrożenia kanibalizmem - dla klasycznych produktów inwestycyjnych, czyli funduszy. Ale myślę, że per saldo, nawet po odliczeniu strat (czyli odpływu części klientów funduszy), wynik dla rynku kapitałowego byłby pozytywny. A nasz rynek, od lat bazujący na topniejącej grupce inwestorów, potrzebuje świeżej krwi. Być może takie lokaty byłyby pierwszym krokiem w kierunku bardziej ryzykownych wypraw - w świat funduszy i samodzielnych inwestycji.

Niezależnie od konstrukcji lokat, kiedy myślę o hicie roku 2001 w dziedzinie produktów, to - pewnie poza e-bankami - właśnie lokaty z opcją inwestycyjną wydają mi się kandydatem na najwyższe miejsce na pudle. Ale jeszcze bardziej ucieszyłoby mnie upowszechnienie owych lokat z opcją inwestycyjną na polski indeks. Mimo koszmaru politycznego, wyjącego populizmu i dramatu budżetowego, wciąż wierzę, że przyszły rok może być dobry dla naszej giełdy. A tym samym - byłoby pole do popisu dla bankowych produktów inwestycyjnych. Warto spróbować.

Łukasz Kwiecień

Felietony
Afera w tropikach
Materiał Partnera
Zasadność ekonomiczna i techniczna inwestycji samorządów w OZE
Felietony
Po co lista insiderów?
Felietony
Barwy przyszłości
Felietony
Private debt dla firm rodzinnych. Warto?
Felietony
Idzie nowe?
Felietony
Klucz do nowoczesnego rynku?