Wystarczy popatrzeć na jej osiągnięcia. Owszem, udało się Radzie obniżyć inflację. Jednak na dobrą sprawę nie do końca wiadomo, ile jest w tym zasługi wysokich stóp procentowych, a jak duży udział mają czynniki, na które Rada nie ma wpływu - niskie ceny ropy naftowej, spowolnienie gospodarcze na świecie oraz dobre zbiory, hamujące wzrost cen żywności. Poza tym, niska inflacja już była - w 1999 roku spadła do 5,6%. Ale ponieważ zdecydowały o niej również spadające ceny żywności i ropy, na które bank centralny nie ma wpływu, Radzie nie udało się utrzymać jej na tym poziomie. A sporo ekonomistów uważa, iż mocno się dołożyła do jej wzrostu, zbyt gwałtownie obniżając stopy procentowe w 1999 r.
Warto też postawić sobie pytanie, czy do obniżania inflacji rzeczywiście potrzebujemy aż Rady Polityki Pieniężnej. To samo przecież robiła Hanna Gronkiewicz-Waltz, prezes NBP. Takie rozwiązanie ma ten plus, że jest tańsze - to, co robi 10 osób, jest zadaniem tylko jednego człowieka.
Polityka poprzedniej pani prezes miała jeszcze jedną zaletę - NBP nie wyznaczał sobie celu inflacyjnego. Dzięki temu bank centralny unikał corocznej kompromitacji. Odkąd powstała RPP, co roku nie jest w stanie trafić w wyznaczony przez siebie poziom inflacji. Oczywiście, jest wiele argumentów, przemawiających za tym, że Radzie się udać nie mogło. Ale z drugiej strony RPP zwiększała przedział celu inflacyjnego i co roku chybiała coraz bardziej. W roku ubiegłym przestrzeliła wyjątkowo, aż o ponad 2 pkt. procentowe. A trudno bronić kogoś, kto nie daje sobie rady z wyznaczonym zadaniem.
Tymczasem jakoś nie widać, aby RPP przejmowała się faktem, że do tej pory z inflacją przegrywa 4 do 0 (nie licząc coraz bardziej rozpaczliwego poszerzania celów inflacyjnych). Po prostu, przechodzi nad tym faktem do porządku dziennego, twierdząc, że nie cel na dany rok ma znaczenie, ale na kolejny, który znowu ustala i znowu w niego nie trafia. Nie słyszałem, żeby RPP zastanawiała się np. nad zmianą sposobu wyznaczania celu. A może warto nad tym pomyśleć. Bo obecnie Rada chce obniżać inflację w całej gospodarce, choć ma wpływ tylko na - w zależności od ocen - od 40 do 60 jej procent. I gdyby OPEC zdecydował się teraz na zakręcenie kurków z ropą, nawet bardzo wysokie stopy procentowe nie powstrzymałyby wzrostu inflacji, mimo utrzymującego się niskiego wzrostu cen w przemyśle.
Tymczasem nie jest trudno sobie wyobrazić, jak wyglądałby dialog rządu z RPP, gdyby mogła się ona pochwalić realizacją celów inflacyjnych. Wtedy argumentem za jej niezależnością byłaby jej skuteczność, a tym - jak wiadomo - politycy chwalić się za często nie mogą.