A dalej musiało już być tylko gorzej: przecież powszechnie wiadomo, że banki żyją z wysokich stóp, ergo - analitycy wykonują tylko to, czego od nich oczekują właściciele banków. Przeważnie zresztą zagraniczni.
Cóż, gdybym powiedział, że anonimowy wysoki urzędnik państwowy zajmuje się intensywnie kwestią budowy autostrad za państwowe gwarancje, dane pod zaangażowanie prywatnych pieniędzy w niepewny interes, a wszystko dlatego, że ktoś mu polecił połączyć bezpieczną drogą FSO z Antoninkiem, mogłoby to zostać poczytane za insynuację. Dlatego daruję sobie barwne metafory. Powiem zamiast tego wprost: nas, ekonomistów bankowych, inwestorzy i media pytają o zdanie, bo chcą; pana wicepremiera Pola pytają, bo muszą. Świadomość tej różnicy musi być bolesna. Nas będą pytać zawsze, a pana wicepremiera Pola przestaną, kiedy tylko przestanie być wicepremierem.
Świat pana Pola musi być światem smutnym. Najwyraźniej temu zdyscyplinowanemu wykonawcy partyjnych dyrektyw nie mieści się w głowie, że można w pracy zachować intelektualną niezależność. W jego mniemaniu przemawia się więc wyłącznie w czyimś interesie albo dla odmiany we własnym, partykularnym. Obiektywne analizowanie zjawisk ekonomicznych nie ma prawa się zdarzyć. Świat pana Pola składa się z mocodawców i bezwolnych wykonawców ich woli. Takie są skutki poważnych urazów wyniesionych z młodości.
Mam dla pana Pola niedobre wiadomości. Jego świat już się skończył. Wiem, że ludziom pewnej formacji trudno to sobie wyobrazić, ale dziś można pracować w komfortowych warunkach: dużej intelektualnej swobody, bez konieczności szmacenia się dla kawałka szynki albo samochodu na talon. Zrozumienie tego prostego faktu pomogłoby panu Polowi odzyskać klarowność umysłu. Chociaż - naturalnie - bez dożywotniej gwarancji.
Gotów jestem poświęcić część swoich umiarkowanie wysokich poborów, wyciśniętych z wysokich stóp procentowych, dla opłacenia korepetytora, który postara się wpoić panu Polowi kilka prostych prawd.