Do świadomości wielu ludzi na Zachodzie, a nawet w Azji, dotarło, że Polska ustrzegła się wielkiego kryzysu z lat 2008–2009. Co więcej, zdają sobie oni sprawę, że byliśmy jedynym krajem w Europie, który tego uniknął i podczas gdy łamały się wówczas największe ekonomiczne potęgi, polska gospodarka rosła w imponującym tempie. Inwestorzy to pamiętają i doceniają, a co ważniejsze budzi to ich szacunek i zainteresowanie naszym krajem. Dzisiaj, choć polską gospodarkę trapi więcej problemów niż dwa–trzy lata temu, to jednak wśród inwestorów docenia się, że nasz kraj nie jest w żaden sposób wciągnięty w obecny kryzys systemu finansowego.
Po pierwsze, i najważniejsze, nie jesteśmy członkami Club Med, czyli europejskich państw basenu Morza Śródziemnego, które są w ogromnych tarapatach. Po drugie, nie jesteśmy w strefie euro, więc nie jesteśmy bezpośrednio zaangażowani w konieczność jej ratowania. Oznacza to, że nie musimy partycypować w kosztach, które wśród inwestorów nie cieszą się specjalną popularnością, a co ważniejsze budzą sceptycyzm w ocenie skuteczności tych, niemałych przecież, wydatków.
Polska gospodarka jest dzisiaj klasyfikowana na dwudziestym miejscu na świecie (wg. MFW) i wobec poważnych problemów wielu innych krajów można być niemal pewnym, że będziemy się po tej drabince wspinać wyżej.
Popularność Polski wzrosła w ostatnim roku dzięki mistrzostwom Europy w piłce nożnej. Reklama, jaką zrobiliśmy sobie, organizując tę imprezę jest niebywała i jak mi się wydaje w Polsce nie w pełni doceniana. Tymczasem w ostatnich miesiącach od dziesiątków ludzi słyszałem, że nasz kraj okazał się, czego zupełnie się nie spodziewali, bardzo sprawnym organizatorem trudnej imprezy o zasięgu globalnym. A Polacy – pozytywnie nastawionymi do świata, przychylnymi i radosnymi ludźmi. Słyszałem tę opinię od nieskorych do wygłaszania entuzjastycznych sądów Szwajcarów, słyszałem od Francuzów i Niemców. Opinia ma już wymiar globalny, bo wygłaszano ją i w Stanach Zjednoczonych, i w wielu krajach azjatyckich. Na przykład w Malezji i innych państwach ASEAN mecze były transmitowane w telewizji i cieszyły się ogromną popularnością, przez co w świadomości Azjatów wbiły się nie tylko nazwa naszego kraju, ale także miast, w których rozgrywano mecze.
Polska jako jeden z nielicznych europejskich krajów daje zarobić. Lokata w Stanach Zjednoczonych pieniędzy nie przynosi, w Szwajcarii jest jeszcze gorzej, bo tam są negatywne stopy procentowe. W Polsce 5 proc. nie jest problemem, a świetny zarobek dają też polskie obligacje. Ten zysk osiąga się w kraju postrzeganym jako stabilny politycznie. Choć dla mieszkańców Polski to zaskakujące – temperatura sporu politycznego osiągnęła przecież nieznany u nas od lat poziom – to na zewnątrz obowiązuje inny obraz. Mamy rząd, który sprawuje władzę drugą już kadencję i będzie to robił przez kolejne trzy lata. Przeprowadza się reformy, które dla nas może postępują zbyt wolno, ale na świecie docenia się konsekwencję w ich wprowadzaniu.