Jednym z aspektów funkcjonowania przedsiębiorstwa, które odróżnia spółkę giełdową od niegiełdowej, jest prowadzenie relacji inwestorskich. Przy czym prezes często stara się zepchnąć na jedną osobę nie tylko utrzymywanie relacji z akcjonariuszami, ale także wszelkie inne sprawy związane z „giełdowością". Niestety, tych „innych" spraw jest tak wiele, że jedna osoba nie jest ich w stanie udźwignąć, co generuje określone ryzyko zarówno dla emitenta, jak i dla tej osoby, a także dla członków zarządu i rady nadzorczej.
Zacznijmy od sedna, czyli od działań związanych z prowadzeniem relacji inwestorskich właśnie. Jest tu mnóstwo zmian zarówno w obszarze technologicznym, jak i mentalnym, a także regulacyjnym. Zmiany technologiczne wymuszają modyfikację działań związanych z dotarciem do mediów i inwestorów. Dochodzi do decentralizacji mediów, trzeba nadążać za preferencjami odbiorców informacji i być tam, gdzie oni są obecni, w tym w mediach społecznościowych.
Natomiast zmiany mentalne powiązane z natłokiem informacji powodują, że przekaz musi być bardzo krótki i atrakcyjny. O ile w przypadku komunikacji PR-owej jest to trudne, o tyle w przypadku działań IR-owych – prawie niewykonalne. Tu musimy być bardzo uważni, bo jeden fałszywy krok może skutkować poważną w skutkach reakcją inwestorów lub nadzorcy. A każdy skrót przekazu prowadzi do uproszczeń, które mogą być opacznie zrozumiane.
Najistotniejsze jednak są zmiany regulacyjne – one powodują, że działania IR-owe, ze swej natury mocno powiązane z wykonywaniem obowiązków informacyjnych, muszą również ulegać zmianom. Chodzi tu nie tylko o zwiększanie zakresu komunikacji wymagane przepisami prawa, ale także o ograniczanie pola do prowadzenia relacji inwestorskich. Bo przecież jeśli spółka musi o sobie zaraportować wszystko, co może być ważne dla inwestora, to na czym mają polegać relacje wykraczające poza obowiązkowe komunikaty? W warstwie treści praktycznie nie jest to możliwe, dlatego trzeba operować głównie formą – przetwarzaniem obowiązkowych raportów na zrozumiały dla odbiorców język oraz obudowywanie kontekstem, który ułatwia ich rozumienie.
Samo prowadzenie relacji inwestorskich staje się zatem coraz trudniejszym zajęciem, ale większym wyzwaniem jest co innego, a mianowicie dokładanie obowiązków osobie, która i tak „zajmuje się giełdą". Bo przecież relacje inwestorskie są ściśle powiązane z wykonywaniem obowiązków informacyjnych. A jeśli pojawiają się nowe obszary raportowania, to powinny trafić do tych, którzy się dotychczas zajmowali raportowaniem. Duża część emitentów zobowiązana jest od początku tego roku do raportowania niefinansowego i w wielu przypadkach ten zupełnie nowy i bardzo obszerny zakres pracy trafia do osób, które „zajmują się giełdą".