Zgodnie z założeniem poczynionym w jednym z poprzednich felietonów jeszcze w I kwartale doszło do ponownego wzrostu zmienności rynków finansowych. Odwrotu od ryzyka, spadków cen akcji, wzmocnienia obligacji. Test lutowych dołków indeksów na Wall Street nie spotkał się jednak ponownie z silniejszą, pozytywną reakcją dolara. Eurodolar praktycznie nie drgnął, podobnie jak podstawowy indeks waluty USA. Dolar zyskał do franka szwajcarskiego, jena i w niewielkim stopniu do tzw. walut surowcowych. W relacji do koszyka EM poruszał się bez wyraźnego trendu. Słabo radził sobie jedynie bitcoin, który staje się miernikiem apetytu na ryzyko i nastrojów na Wall Street. To zastanawiające zachowanie może oznaczać, że nastawienie do dolara pozostaje słabe i w perspektywie w II kwartale będzie on nadal podatny na osłabienie.
Szczególnie że, jak mogło się wydawać, dolar miał wiele okazji, które, przynajmniej teoretycznie, powinny się przyczynić do jego umocnienia. Fed podniósł stopy procentowe i, subtelnie, ale jednak, zaostrzył retorykę po marcowym posiedzeniu (cztery podwyżki w tym roku realnym wariantem). Wzrosło napięcie geopolityczne w związku z otruciem byłego rosyjskiego agenta S. Skripala i jego córki w Salisbury. Indeks ryzyka geopolitycznego wzrósł w połowie marca do najwyższego poziomu od inwazji USA na Irak w 2003 r. Wybuchła afera udostępniania danych przez Facebook i posypało się domino amerykańskich spółek technologicznych. Wreszcie też realną groźbą stała się wojna handlowa USA z resztą świata. Poważne rozmiary zaczęły przyjmować chińskie retorsje na zapowiedź 25-proc. amerykańskich ceł na import towarów wysokich technologii z Państwa Środka. Nic nie poruszyło dolara w górę.
W przypadku najstabilniejszej ostatnio, praktycznie nieporuszonej pary EUR/USD, także były okazje do mocniejszego odreagowania czy wręcz odwrócenia dominującej od 15 miesięcy tendencji. Nadal seryjnie na rynek napływały słabsze odczyty z europejskiej gospodarki. I to już nie tylko subiektywnych wskaźników wyprzedzających, ale także danych twardych. Z kolei typowany na przyszłego premiera Włoch, lider Ligi Północnej, która startując w koalicji wygrała niedawne wybory, M. Salvini, mówił w oficjalnej wypowiedzi, że „euro jest złe, jest niemiecką walutą i powinno zostać zrewidowane".
W okresie luty–marzec nawet czynnik, którym tłumaczyć można było mocne wzrosty notowań EUR/USD w 2017 r. wygasł. Różnica (spread) oprocentowania długoterminowych, 30-letnich obligacji skarbowych między USA a RFN się pogłębiła. Spadek rentowności papierów rządu Stanów Zjednoczonych przyjął nieco mniejsze rozmiary niż w Niemczech. Przez cały ubiegły rok spread akurat na tym fragmencie krzywej zawężał się (na korzyść wspólnej waluty). Ale i to nie zachwiało pozycją euro i nie wzmocniło dolara. Nie doszło w szerszej skali do odwracania nagromadzonych w dużej ilości, długich pozycji spekulantów na tej parze.
Determinanty czysto rynkowe indukują dalsze spadki wartości amerykańskiej waluty, w szczególności do euro. Kurs EUR/USD pozostaje w kanale rozpoczętego w grudniu 2016 r. trendu wzrostowego, którego obecna konsolidacja nie naruszyła. Intuicja podpowiada, że trwającą dwa miesiące stabilizację traktować należy analogicznie jak podobne, płaskie ruchy dokładnie przed rokiem oraz jesienią. Nawet pomimo tego, że gdzieś w rejonie 1,25 majaczy linia 10-letniego trendu deprecjacji euro.