Dopiero kwiecień, czyli rozpoczęcie sezonu raportów kwartalnych amerykańskich spółek, zapowiadał się na lepszy dla obozu byków. Spodziewano się wzrostu zysku spółek z indeksu S&P 500 o 18,6 proc., więc nic dziwnego, że nastroje nieco się poprawiły.
Problemem jednak była i pozostanie sytuacja geopolityczna. Przede wszystkim prezydent Donald Trump wymienił trzech swoich współpracowników. Na stanowisko głównego doradcy ekonomicznego powołał Larry'ego Kudlowa, który jest zwolennikiem obłożenie cłami importu z Chin. Na stanowisko sekretarza stanu (odpowiednik ministra sprawa zagranicznych) powołał szefa CIA Mike'a Pompeo. Ten z kolei znany jest z potakiwania prezydentowi. Z pewnością nie będzie go hamował.
Jeszcze bardziej interesująco wygląda to, że na stanowisko doradcy ds. bezpieczeństwa narodowego, jako następcę mającego doskonałe opinie generała broni H.R. McMastera, prezydent powołał Johna Boltona. On znany jest z przekonania, że należy zbombardować Koreę Północną i że należy zerwać umowę z Iranem. Strach się bać!
Niestety takie zmiany powodują, że ryzyko geopolityczne rośnie. Rośnie też zaniepokojenie tym, co dzieje się na Bliskim Wschodzie i na linii frontu Rosja – reszta świata. Oczywiste jest, że na Bliskim Wschodzie trwa wojna, w której z jednej strony są Arabia Saudyjska, USA i Izrael, a z drugiej Rosja, Iran i gdzieś pośrodku Turcja. Jemen i Syria to tylko pola walki tych dwóch stron. W dowolnej chwili może tam dojść do incydentu, który rozpęta potężny konflikt, między głównymi aktorami.