Rośnie ryzyko inwestycji

Po szalonym styczniu, kiedy pisałem „caveat emptor" („niech kupujący się strzeże") i korekcyjnym początku lutego, marzec i kwiecień na rynkach finansowych wcale nie prezentowały się doskonale. W marcu indeksy spadały szybciej, niż w II połowie lutego rosły.

Publikacja: 27.04.2018 05:00

Piotr Kuczyński główny analityk, Dom Inwestycyjny Xelion

Piotr Kuczyński główny analityk, Dom Inwestycyjny Xelion

 

Dopiero kwiecień, czyli rozpoczęcie sezonu raportów kwartalnych amerykańskich spółek, zapowiadał się na lepszy dla obozu byków. Spodziewano się wzrostu zysku spółek z indeksu S&P 500 o 18,6 proc., więc nic dziwnego, że nastroje nieco się poprawiły.

Problemem jednak była i pozostanie sytuacja geopolityczna. Przede wszystkim prezydent Donald Trump wymienił trzech swoich współpracowników. Na stanowisko głównego doradcy ekonomicznego powołał Larry'ego Kudlowa, który jest zwolennikiem obłożenie cłami importu z Chin. Na stanowisko sekretarza stanu (odpowiednik ministra sprawa zagranicznych) powołał szefa CIA Mike'a Pompeo. Ten z kolei znany jest z potakiwania prezydentowi. Z pewnością nie będzie go hamował.

Jeszcze bardziej interesująco wygląda to, że na stanowisko doradcy ds. bezpieczeństwa narodowego, jako następcę mającego doskonałe opinie generała broni H.R. McMastera, prezydent powołał Johna Boltona. On znany jest z przekonania, że należy zbombardować Koreę Północną i że należy zerwać umowę z Iranem. Strach się bać!

Niestety takie zmiany powodują, że ryzyko geopolityczne rośnie. Rośnie też zaniepokojenie tym, co dzieje się na Bliskim Wschodzie i na linii frontu Rosja – reszta świata. Oczywiste jest, że na Bliskim Wschodzie trwa wojna, w której z jednej strony są Arabia Saudyjska, USA i Izrael, a z drugiej Rosja, Iran i gdzieś pośrodku Turcja. Jemen i Syria to tylko pola walki tych dwóch stron. W dowolnej chwili może tam dojść do incydentu, który rozpęta potężny konflikt, między głównymi aktorami.

Taki konflikt znacznie by podniósł ceny ropy, a przecież po rynku krążą pogłoski mówiące o tym, że Arabia Saudyjska chce wywindować cenę baryłki (ropy WTI) do przedziału 80–100 USD. To zaś zwiększyłoby inflację i zmusiłoby Fed do ostrzejszych decyzji.

Jest jeszcze sprawa Rosji, która bita jest ze wszystkich stron (sprawa Skripala, atak chemiczny w Syrii, nowe sankcje amerykańskie). Nie ma znaczenia, czy w dwóch pierwszych sprawach rację ma Rosja, czy państwa z naszego kręgu. Ważne jest, że Rosja może się już czuć jak szczur zagoniony do kąta. A takie zwierzę potrafi być śmiertelnie niebezpieczne.

Niepewność zwiększa również to, że Trump jako narzędzie negocjacji wykorzystuje zapowiedzi prowadzące do wojen handlowych. Przykładem jest to, że zapowiedział obłożenie wysokimi cłami chińskiego importu na kwotę 50 mld dol., na co Chiny opowiedziały podobnym ruchem (na tę samą kwotę) w stosunku do importu z USA. Co zrobił wtedy Trump? Zapowiedział cła na kolejne 100 mld dol.

Problem w tym, że Chiny importują z USA produkty i usługi na kwotę 130 mld dol., więc nie były już w stanie odpłacić Stanom Zjednoczonym pięknym za nadobne. Na szczęście nie tylko nie posłużyły się bronią atomową, którą są obligacje amerykańskie, ale zapowiedziały, że nie będą ich wyprzedawały. Problem w tym, że nie muszą wyprzedawać. Wystarczy, że zapowiedzą zaprzestanie kupowania, a bocznymi drogami zaczną puszczać przecieki, że mają zamiar sprzedawać, żeby rentowność amerykańskich obligacji błyskawicznie wzrosła.

Dlaczego to jest takie ważne? Już o tym w swoich tekstach pisałem, ale przypomnę, że górne ograniczenie ponadtrzydziestoletniego kanału trendu spadkowego rentowności obligacji amerykańskich jest od początku roku testowane. Jeśli rentowność obligacji dziesięcioletnich je pokona, a najlepiej przełamie poziom 3 proc., to nie tylko dojdzie do wybicia z kanału trendu spadkowego. Powstałaby też wtedy siedmioletnia formacja podwójnego dna. Oba te czynniki byłyby mocnymi sygnałami sprzedaży obligacji (wzrostu ich rentowności), co mocno uderzyłoby w gospodarkę amerykańską i oczywiście w rynek akcji.

A co się dzieje na GPW? Obroty małe, nadal brak decyzji odnośnie do losu OFE (i mogę się założyć, że do końca roku takiej decyzji nie będzie), zainteresowanie zagranicy znikome. Owszem zagraniczni inwestorzy kupują nasze obligacje, dzięki czemu nurkują rentowności i umacnia się złoty, ale naszymi akcjami się nie interesują. I tak będzie nadal, dopóki nie wyjaśni się los OFE. Indeksy mogą gwałtownie zmieniać kierunek, ale nadal pozostaniemy w ogonie rynków rozwijających się.

Jeśli zapomnimy o GPW i skupimy się na giełdach zagranicznych, to można powiedzieć jedynie tyle, że po dziewięciu latach hossy z powodu geopolitycznych zagrożeń wyraźnie rośnie ryzyko inwestycyjne. Niestety nie da się przewidzieć, co zrobią Trump, Xi Jinping i Putin (plus Iran, Izrael i Arabia Saudyjska). To już nawet nie jest „chicken game" – to całkiem nowa gra.

Felietony
Afera w tropikach
Materiał Partnera
Zasadność ekonomiczna i techniczna inwestycji samorządów w OZE
Felietony
Po co lista insiderów?
Felietony
Barwy przyszłości
Felietony
Private debt dla firm rodzinnych. Warto?
Felietony
Idzie nowe?
Felietony
Klucz do nowoczesnego rynku?