Rządzący często wykorzystują kontrolowane przez państwo spółki do realizowania swoich celów politycznych, za co płacą albo podatnicy, albo – co tyczy się spółek częściowo prywatnych (jak te notowane na warszawskiej Giełdzie Papierów Wartościowych) – akcjonariusze mniejszościowi. Z tej możliwości nadużywania swojej pozycji przez państwo korzystały również poprzednie ekipy, jednak rząd Prawa i Sprawiedliwości czyni to wyjątkowo chętnie. Tym razem rządzący postanowili wykorzystać kontrolowane przez państwo spółki paliwowe do przerzucenia kosztów tzw. opłaty emisyjnej, nad wprowadzeniem której pracuje, na akcjonariuszy mniejszościowych spółki. Pomysł poparł prezes Orlenu Daniel Obajtek, który, ignorując interesy pozostałych inwestorów, zapewnił, że koncern nie przerzuci opłaty na konsumentów.
To nie pierwszy za kadencji PiS przypadek, kiedy kontrolowane przez państwo spółki działają na szkodę akcjonariuszy mniejszościowych. We wrześniu 2016 r. zadecydowano o podniesieniu kapitału zakładowego PGE, w związku z czym spółka musiała zapłacić niemal 110 mln zł podatku dochodowego. Cała operacja w żaden sposób nie poprawiła kondycji spółki i nie przyniosła korzyści innym akcjonariuszom spółki niż temu największemu – Skarbowi Państwa.
Działaniem na szkodę akcjonariuszy mniejszościowych było również sfinansowanie przez 13 kontrolowanych przez państwo spółek działalności Polskiej Fundacji Narodowej. Dzięki tej operacji PFN mogła pokryć koszty propagandowej kampanii „Sprawiedliwe sądy", za którą zapłaciła założonej przez Piotra Matczuka i Annę Plakwicz spółce Solvere. Matczuk i Plakwicz to osoby silnie związane z PiS – odpowiedzialne za dwie ostatnie kampanie wyborcze partii i politykę informacyjną Rady Ministrów.
Tym razem rząd chce ukryć koszty wprowadzenia nowej daniny, przerzucając je na rozdrobniony akcjonariat Orlenu. 9 maja minister energii Krzysztof Tchórzewski oświadczył w Sejmie, że „wprowadzenie opłaty emisyjnej [...] nie spowoduje wzrostu cen paliw na rynku; zdecydowały się na to państwowe spółki paliwowe, kosztem niewielkiego zmniejszenia swojej rentowności". Te państwowe spółki paliwowe nie są jednak spółkami w pełni „państwowymi" – w Orlenie państwo bezpośrednio lub pośrednio posiada 32,4 proc. akcji, a w Lotosie 53,2 proc. akcji. Pozostałe akcje należą do funduszy emerytalnych lub inwestycyjnych oraz do inwestorów indywidualnych, o których interesy zarządy tych spółek z założenia również powinny dbać. Przytaczając za regulaminem zarządu Orlenu: „Podstawowym celem działania zarządu jest realizacja interesu spółki, rozumianego jako powiększanie wartości powierzonego jej przez akcjonariuszy majątku, z uwzględnieniem praw i interesów innych niż akcjonariusze podmiotów, zaangażowanych w funkcjonowanie spółki, w szczególności wierzycieli spółki oraz jej pracowników".
Zapis ten zignorował jednak nominowany przez PiS nowy prezes zarządu spółki Daniel Obajtek, który oświadczył: „Zdecydowaliśmy, że nie przerzucimy opłaty na konsumentów, bo jest to rozwiązanie korzystne dla firmy i gospodarki kraju". Te słowa stoją oczywiście w sprzeczności z oświadczeniem ministra Tchórzewskiego, który zauważył, że skutkiem przerzucenia opłaty na spółki paliwowe będzie spadek ich rentowności. Co równie oczywiste, tego spadku rentowności Orlen w wyniku wzięcia kosztów daniny na siebie nie uniknie. Jeśli zaś chodzi o wpływ wprowadzenia opłaty na gospodarkę, to będzie on równie szkodliwy bez względu na to, czy zapłacą za nią akcjonariusze czy klienci.