Tak dynamiczny wzrost wynika z lawinowo zwiększającego się zapotrzebowania na pracę cudzoziemców. Tylko w zeszłym roku pracodawcy zgłosili popyt na 1,3 mln osób spoza Polski w trybie uproszczonym (w 2015 r. – ok. 780 tys.), wydano też ponad 127 tys. zezwoleń na pracę (prawie dwa razy więcej niż w 2015 r.).
Wśród sprowadzanych z zagranicy pracowników dominują Ukraińcy, więc także wśród ubezpieczonych w Funduszu Ubezpieczeń Społecznych najwięcej pochodzi z Ukrainy (ok. 68 proc.). W sumie w I kwartale było ich aż 227 tys. (prawie cztery razy więcej niż na początku 2015 r.), z czego 120 tys. to pracownicy i osoby prowadzące działalność gospodarczą, a ok. 106 tys. posiada ubezpieczenie z innego tytułu (np. stypendium).
– Oczywiście rosnąca liczba ubezpieczonych, a więc legalnie pracujących cudzoziemców, to dobra informacja dla finansów państwa – komentuje Cezary Kaźmierczak, prezes Związku Przedsiębiorców i Pracodawców. – Do FUS wpływa więcej ze składek, a do budżetu państwa – więcej podatków od wynagrodzeń – podkreśla. Ile dokładnie na cudzoziemcach korzysta państwo, trudno jednak obliczyć. Gdyby założyć, że każdy z ubezpieczonych otrzymuje wynagrodzenie brutto w wysokości płacy minimalnej (w 2017 r. to 2 tys. zł), to do ZUS w ciągu roku mogłoby wpłynąć ok. 2,2 mld zł, a do budżetu państwa z podatku PIT – ok. 440 mln zł.
– 330 tys. ubezpieczonych cudzoziemców w Polsce to już sporo – zauważa też Jeremi Mordasewicz, ekspert Konfederacji Lewiatan. – Jeśli jednak porównamy to do liczby potencjalnie pracujących cudzoziemców w Polsce, to okazuje się, że wciąż praca wielu z nich nie jest w pełni opodatkowana. A to stanowi nieuczciwą konkurencję dla pracodawców, którzy zatrudniają obcokrajowców w pełni legalnie – mówi Mordasewicz. I dodaje, że różnica w kosztach pracy między osobą zatrudnioną na etat a na zlecenie wynosi aż 40 proc. w porównaniu z zatrudnieniem na czarno czy nawet na podstawie umowy o dzieło.– Z moich rozmów z pracodawcami wynika, że taki dumping płacowy na skalę masową występuje w przemyśle mięsnym – dodaje Mordasewicz.
– Szara strefa w zatrudnieniu cudzoziemców na pewno istnieje, choć trudno oszacować, jak jest duża – zauważa z kolei Andrzej Kubisiak, analityk z agencji pracy tymczasowej Work Service. Przypomina jednak, że wedle szacunków ekspertów w Polsce przebywa około miliona pracowników z Ukrainy, z czego około 50 proc. pracuje legalnie, a druga połowa – na czarno bądź na wizach turystycznych. Anna Cieślak-Wróblewska