Emisje zazwyczaj były kierowane do inwestorów instytucjonalnych, ale wraz ze wzrostem stóp procentowych fundusze weszły w dosyć trudny okres, ponieważ musiały dyskontować wartość swoich portfeli, co sprawiło, że generowały słabe wyniki. Jeśli ktoś miał papiery o stałym oprocentowaniu, musiał mocno przeceniać portfel. Ci inwestorzy cały czas borykają się z odpływami, nie są zbyt chętni do inwestowania w papiery. Proszę również pamiętać, że jeżeli spadła wartość aktywów, to w pierwszej kolejności, w celu uzyskania płynności, były sprzedawane te najbardziej płynne papiery, czyli skarbowe, wtedy udział obligacji korporacyjnych w portfelach wzrastał, więc fundusze w obecnej sytuacji raczej sprzedają papiery firm, żeby przywrócić proporcje. Spodziewam się więc, że w najbliższym czasie fundusze będą raczej odbudowywać poduszkę płynnościową, niż inwestować w nowe obligacje. Co prawda fundusze zaczynają pokazywać już lepsze wyniki, ale potrzeba więcej czasu, by były postrzegane jako atrakcyjne i ich jednostki uczestnictwa były znów kupowane.
Inwestorzy indywidualni mają dziś wiele możliwości lokowania pieniędzy, na lepszy procent i przy niskim ryzyku, lokaty bankowe dają dziś 7 proc. rocznie, obligacje antyinflacyjne kupione teraz, w przyszłym roku powinny dawać wysokie stopy zwrotu. To powoduje zmniejszony popyt na jednostki uczestnictwa oraz na obligacje deweloperskie, a także na same mieszkania, które są przecież postrzegane jako lokata kapitału. Na pewno trwające oferty obligacji Arche i Cavatiny będą testem rynku, z uwagi na alternatywy, o których mówiłem, i rynek wtórny obligacji, gdzie można znaleźć papiery o równie wysokiej stopie zwrotu, ale krótszym terminie zapadalności.
Wiele serii na Catalyst wyceniane jest poniżej 100 proc. wartości nominalnej. To zarówno te ze stałą stopą, obecnie średnio atrakcyjną 6–7 proc. rocznie, ale i niektóre ze stopą zmienną. To bardziej kwestia dostosowywania portfeli przez fundusze, o czym pan wspomniał, czy jednak pewnych obaw o przyszłość rynku?
W mojej ocenie to jest głównie efekt właśnie sprzedaży papierów przez fundusze, które nie obawiają się o sytuację finansową danego emitenta, ale muszą dostosować strukturę portfeli i zmniejszać ekspozycję na dane sektory, np. deweloperów, a więc muszą upłynniać obligacje. Jeżeli przyjmiemy, że wszystkie fundusze borykały się z odpływem aktywów, to trudno im znaleźć nabywców wśród innych funduszy czy inwestorów instytucjonalnych, pozostaje upłynniać papiery na parkiecie, gdzie głównymi odbiorcami są inwestorzy indywidualni. Nie widzę wielkich przecen, jeżeli chodzi o papiery ze zmiennym oprocentowaniem. Stopa zwrotu z obligacji korporacyjnej musi być wyższa od tej, jaką daje obligacja skarbowa, papier PFR czy BGK, a te dziś oferują 8 proc. rocznie. Im mniejszy emitent, im mniej płynny papier, tym okazja może być lepsza, ale i ryzyko jest większe. Jak mówiłem, dziś nie widzę kandydata do popadnięcia w kłopoty, ale zobaczymy, jak rozwinie się sytuacja ze sprzedażą mieszkań, czy firmy będą redukować zatrudnienie, co będzie z bankami ziemi .
W 2023 r. nie spodziewam się obniżek stóp procentowych, dlatego zdolność kredytowa Polaków pozostanie niska, a co za tym idzie – sprzedaż mieszkań. W obecnym otoczeniu gospodarstwo domowe musi naprawdę dużo zarabiać, by zaciągnąć kredyt. Są różne inicjatywy, jak apel o złagodzenie rekomendacji S czy wprowadzenie ulgi na zakup mieszkania na wynajem, ale dopiero znaczący spadek stóp pozwoli zdecydowanie ożywić popyt Kowalskich. Fundusze PRS miały być źródłem popytu, ale i one borykają się z wysokimi kosztami finansowania.