Od blisko półtora miesiąca zasiada pan w zarządzie Dolnośląskich Surowców Skalnych jako przedstawiciel jednego z największych wierzycieli. Nad czym obecnie pracuje zarząd DSS?
Na początku skupiliśmy się na reorganizacji firmy. Dążąc do optymalizacji, zmieniliśmy strukturę organizacyjną, wybraliśmy szefów poszczególnych pionów i przydzieliliśmy im zadania wraz z odpowiednimi kompetencjami. Bardzo mocno zredukowaliśmy zatrudnienie, szczególnie w Warszawie, oraz dokonaliśmy tzw. optymalizacji płac. Znacząco zmniejszyliśmy flotę samochodową, analizujemy park maszynowy. W niektórych przypadkach zwracamy sprzęt leasingodawcom. W to miejsce nie bierzemy nowych maszyn, lecz używane. Po przeglądzie aktywów firmy postanowiliśmy wydzielić projekty, na które pozyskaliśmy dofinansowanie unijne. Ponieważ nie będziemy mieć wystarczającej gotówki, żeby je samodzielnie zrealizować, będziemy poszukiwać partnerów, którzy mogliby je sfinansować. Warto wspomnieć, że w kwestii procesów optymalizacyjnych osiągnęliśmy porozumienie ze związkami zawodowymi. Wszystko to przypomina typową pracę u podstaw, która sprawi, że firma będzie konkurencyjna.
O ile spadną koszty funkcjonowania dzięki tym działaniom?
Nie mamy jeszcze dokładnych szacunków, ale na pewno przywrócą one rentowność działalności spółki. Moce wytwórcze grupy sięgają 10 mln ton kruszywa rocznie, to kilkanaście procent polskiego rynku. Działalność staje się opłacalna po przekroczeniu połowy tego pułapu. Dlatego nastawiamy się na bardzo mocne sprzedawanie. Jesteśmy w trakcie negocjacji dużych kontraktów. W 2013 r. przekroczymy 5 mln ton sprzedaży w grupie, a wtedy będziemy zarabiać.
W piątek miało się odbyć NWZA, w trakcie którego akcjonariusze mieli m.in. uchwalić emisję akcji. Zostało ono jednak znowu przesunięte. Dlaczego?