Budownictwu można pomóc w prosty sposób

Rozmowa z Maksymilianem Kostrzewą, dyrektorem biura kredytów zagrożonych w Kredyt Banku i członkiem zarządu DSS.

Aktualizacja: 19.02.2017 00:46 Publikacja: 01.08.2012 06:00

Budownictwu można pomóc w prosty sposób

Foto: Archiwum

Od blisko półtora miesiąca zasiada pan w zarządzie Dolnośląskich Surowców Skalnych jako przedstawiciel jednego z największych wierzycieli. Nad czym obecnie pracuje zarząd DSS?

Na początku skupiliśmy się na reorganizacji firmy. Dążąc do optymalizacji, zmieniliśmy strukturę organizacyjną, wybraliśmy szefów poszczególnych pionów i przydzieliliśmy im zadania wraz z odpowiednimi kompetencjami. Bardzo mocno zredukowaliśmy zatrudnienie, szczególnie w Warszawie, oraz dokonaliśmy tzw. optymalizacji płac. Znacząco zmniejszyliśmy flotę samochodową, analizujemy park maszynowy. W niektórych przypadkach zwracamy sprzęt leasingodawcom. W to miejsce nie bierzemy nowych maszyn, lecz używane. Po przeglądzie aktywów firmy postanowiliśmy wydzielić projekty, na które pozyskaliśmy dofinansowanie unijne. Ponieważ nie będziemy mieć wystarczającej gotówki, żeby je samodzielnie zrealizować, będziemy poszukiwać partnerów, którzy mogliby je sfinansować. Warto wspomnieć, że w kwestii procesów optymalizacyjnych osiągnęliśmy porozumienie ze związkami zawodowymi. Wszystko to przypomina typową pracę u podstaw, która sprawi, że firma będzie konkurencyjna.

O ile spadną koszty funkcjonowania dzięki tym działaniom?

Nie mamy jeszcze dokładnych szacunków, ale na pewno przywrócą one rentowność działalności spółki. Moce wytwórcze grupy sięgają 10 mln ton kruszywa rocznie, to kilkanaście procent polskiego rynku. Działalność staje się opłacalna po przekroczeniu połowy tego pułapu. Dlatego nastawiamy się na bardzo mocne sprzedawanie. Jesteśmy w trakcie negocjacji dużych kontraktów. W 2013 r. przekroczymy 5 mln ton sprzedaży w grupie, a wtedy będziemy zarabiać.

W piątek miało się odbyć NWZA, w trakcie którego akcjonariusze mieli m.in. uchwalić emisję akcji. Zostało ono jednak znowu przesunięte. Dlaczego?

Jest to związane, jak sądzę, z faktem, że spółka podejmuje działania zmierzające do odzyskania jak największej kwoty z zamrożonych pieniędzy. DSS dostały już zwrot nadpłaconego VAT. Czekamy ponadto na postanowienie sądu w sprawie odblokowania pieniędzy znajdujących się u komorników (około 5 mln zł). Rozmawiamy też z ubezpieczycielem, który ubezpieczył należności od Covecu. W tym wypadku do odzyskania jest kilkanaście milionów złotych. Jeśli uda nam się to wszystko zgrać, to emisja w tym wymiarze może nie będzie potrzebna. O wszystkim jednak zdecydują oczywiście potrzeby i akcjonariusze. Według mnie brak rozwadniającej emisji akcji po 1 zł byłby korzystny dla dotychczasowych akcjonariuszy oraz innych wierzycieli, którzy będą się konwertowali po znacznie wyższych cenach.

DSS oraz wchodzące w skład grupy KKSM znajdują się w upadłości układowej. Kiedy można oczekiwać głosowania przez wierzycieli układów?

W KKSM dojdzie do tego dość szybko, gdyż w tej spółce jest mało spornych zobowiązań. W tym wypadku nie będzie konwersji zadłużenia na akcje. Będą jednak, według propozycji układowych zarządu, redukcja w niektórych grupach i rozłożenie spłaty większych zobowiązań na sześć lat. W wypadku DSS trudno jest o jakiekolwiek przewidywania, gdyż mamy tu problem, moim zdaniem, nadmiernych roszczeń niektórych wierzycieli. Niektóre faktury prawdopodobnie były wystawiane podwójnie, część podwykonawców podwójnie liczyła też godziny. Ważne jest jednak to, że najwięksi wierzyciele popierają układ, i dlatego sądzę, że powinien on zostać przegłosowany nawet mimo negatywnego PR. Wiele osób zdaje się zapominać, że DSS nie zdobyły kontraktu na dokończenie odcinka autostrady A2 w pojedynkę, lecz z doświadczonym partnerem Boegl a Krysl. Po pojawieniu się problemów z płynnością DSS przekazały całość prac konsorcjantowi i sprzedawały mu kruszywo, rezygnując ze wszystkich marż. Budowa dalej trwa i wbrew krytykującym może być ukończona na czas.

Część zarzutów z pewnością była jednak słuszna...

Nie zaprzeczam, że w DSS występowały rozrzutność i nie do końca prawidłowe zarządzanie. Na rozliczanie przyjdzie jednak czas. Najpierw trzeba ustabilizować produkcję i sprzedaż. Nie można też zapominać, że jedną z przyczyn upadku spółki była realizacja kontraktów drogowych przy bardzo dużym wzroście cen materiałów, w tym asfaltu. Firma odpowiadała za dostarczenie i ułożenie warstwy asfaltowej nie tylko w ramach konsorcjum z Boegl a Krysl, ale też jako podwykonawca innych konsorcjów. W wypadku dróg zawartość asfaltu w całej masie wynosi około 5 proc. Stanowi on jednak aż 60 proc. ceny. Od momentu pozyskiwania zleceń ceny np. asfaltu wzrosły o około 40–50 proc., więc rentowność spadła o 20–30 pkt proc., z plus kilku procent do minus kilkunastu. Jak widać, szczególnie mocno uderzyło to w DSS.

Kontrakty drogowe wpędziły w kłopoty również inne spółki, jak choćby Hydrobudowę Polska, PBG czy Polimex-Mostostal. Czy jest jakiś sposób, by uniknąć nasilenia się tych kłopotów?

Kilka tygodni temu odbyło się spotkanie, w którym udział wzięli m.in. prezesi spółek budowlanych, przedstawiciele GDDKiA, Ministerstwa Infrastruktury oraz Polskiego Związku Pracodawców Budownictwa. Uczestnicy spotkania dyskutowali, jak zaradzić tego typu problemom w przyszłości. Wszyscy zgodzili się ze mną, że jeszcze dwa–trzy takie upadki, jak PBG, i rynek może się załamać. Wszystkie te upadłości wpędziłyby bowiem w kłopoty także podwykonawców. Moim zdaniem, by pomóc branży, niepotrzebne są żadne specustawy. Dostrzegam dwa znacznie prostsze rozwiązania połączone z fair kontraktowaniem zawierającym klauzulę indeksacji wartości kontraktu, jeżeli wzrost cen komponentów przekroczy umówiony poziom lub gdy warunki w trakcie budowy znacznie odbiegają od prezentowanych w zamówieniu.

Na czym miałyby polegać?

Po pierwsze należałoby zmienić sposób finansowania kontraktów drogowych. Inwestycje w przemyśle energetycznym czy stoczniowym finansowane są zaliczkami. Podobne rozwiązanie należałoby wprowadzić też w budownictwie drogowym. GDDKiA przychyla się do tego pomysłu i zapowiada, że tak będą finansowane nowe kontrakty. W umowach powinny być zapisane kamienie milowe i zaliczki dawane przez zamawiającego na realizację prac przewidzianych w danym etapie. Po jego zakończeniu niezależny inżynier powinien sprawdzać, czy wszystkie roboty zostały wykonane oraz czy generalny wykonawca zapłacił podwykonawcom. Dopiero po spełnieniu tych punktów wypłacana powinna być kolejna zaliczka. Zaliczki byłyby oczywiście wypłacane pod gwarancje wystawione przez instytucje finansowe. Jedyne ryzyko, jakie ponosiłby inwestor, dotyczyłoby konkretnej transzy.

Mówił pan o dwóch pomysłach na poprawę sytuacji branży. Na czym polega ten drugi?

Drugi dotyczy płatności za materiały. Firmy nie gromadzą zapasów, gdyż zamroziłyby wówczas kapitał. Gdyby natomiast inwestor płacił od razu za kupione materiały, to mogłyby zgromadzić poza sezonem przykładowo 20–30 proc. zapasów na placu budowy, dzięki czemu malałoby ryzyko przestojów spowodowanych ich brakiem. Zaliczkowanie prac i natychmiastowa płatność za materiały zwiększyłyby płynność firm oraz budowy. Dodatkowo zwiększyłyby przejrzystość inwestycji – inwestor wiedziałby, jak przebiega cały proces.

Czy te rozwiązania wystarczą, by pomóc firmom budowlanym?

Moim zdaniem tak, gdyż problemy branży wynikają z konieczności finansowania kontraktów. Dla przykładu portfel zleceń Polimeksu na najbliższe trzy–cztery lata wart jest około 14 mld zł. Żeby zrealizować te projekty, spółka potrzebuje około miliarda złotych finansowania. Jest niewiele firm, które byłyby w stanie sobie z tym poradzić.

Zaangażowanie w realizację kontraktów drogowych jest jedną z przyczyn kłopotów wspomnianego Polimeksu. Czy spółka ma szansę porozumieć się z wierzycielami finansowymi, czy może w ślad za PBG i Hydrobudową Polska również będzie musiała złożyć wniosek o upadłość?

Polimex ma kontrakty warte 14 mld zł, co oznacza, że poprawa rentowności o 1 pkt proc. daje spółce 140 mln zł dodatkowej gotówki. Te kontrakty mogą być największym szczęściem, choć mogą być też przekleństwem. Poprawa rentowności będzie możliwa za sprawą restrukturyzacji wewnętrznej oraz omówionej wcześniej renegocjacji kontraktów z GDDKiA, a także umów z podwykonawcami. Obligatariusze i banki finansujące spółkę zdają się to rozumieć i stąd umowa o powstrzymaniu się od egzekwowania jej zobowiązań. Ważnym czynnikiem jest też to, że spółka ma aktywa, które może sprzedać. Ten zastrzyk gotówki będzie bardzo istotny w całym procesie. Liczymy tu bardzo na pozytywną decyzję ARP.

Czy cztery miesiące wystarczą, by przygotować i zyskać akceptację umowy restrukturyzacyjnej?

Wierzyciele finansowi Polimeksu wykazali się niezwykłą solidarnością, a zarząd firmy w pełni z nami współpracował, co było podstawą sukcesu pierwszego etapu. Teraz spółka powinna mieć dwa–trzy tygodnie spokoju na przygotowanie modelu finansowego restrukturyzacji, uwzględniającego planowane przepływy pieniężne, zabezpieczenie na wypadek nieprzewidzianych negatywnych wydarzeń, planowane wpływy ze sprzedaży aktywów oraz oszczędności możliwe do wygenerowania dzięki renegocjacji umów. Wówczas instytucje finansowe usiądą nad przygotowanym przez spółkę modelem oraz rozpoczną działania zmierzające do wynegocjowania umowy restrukturyzacyjnej. Jeśli firma dobrze się do tego przygotuje, w co wierzę, to się uratuje. Kluczowa będzie redukcja kosztów wewnętrznych, kosztów finansowania kontraktów oraz kosztów dostaw.

Czy nie obawia się pan, że niektórzy wierzyciele wyłamią się z tego porozumienia i wtedy umowa restrukturyzacyjna nie dojdzie do skutku? Zgodnie z doniesieniami prasowymi porozumienie było mocno zagrożone.

Uważam, że np. Bank BGŻ został bardzo mocno pokrzywdzony przez te doniesienia. Miał on bowiem na koncie spółki około 30 mln zł. Mógł przejąć te pieniądze na poczet rozliczenia kredytu, ale nie skorzystał z tej możliwości, gdyż był solidarny z innymi wierzycielami. Wszyscy wierzyciele, również obligatariusze, wykazali się solidarnością i biznesowym podejściem do kłopotów Polimeksu, a zarząd firmy dojrzałością i odpowiedzialnością, za co wszystkim serdecznie dziękuję. Dlatego liczę, że podobnie będzie na kolejnych etapach negocjacji.

Specjalista od restrukturyzacji firm z problemami

Maksymilian Kostrzewa z rynkiem kapitałowym związany jest od 1992 r. Od 2001 r. pracuje w Kredyt Banku. Obecnie jest dyrektorem biura kredytów zagrożonych korporacji i SME.

Od połowy czerwca Kostrzewa zasiada w zarządzie Dolnośląskich Surowców Skalnych. Został tam oddelegowany na trzy miesiące przez radę nadzorczą spółki dostarczającej kruszywa wykorzystywane do budowy dróg. Do nadzoru trafił natomiast jako przedstawiciel jednego z największych wierzycieli giełdowego przedsiębiorstwa.

Kostrzewa jest też przewodniczącym rady nadzorczej Polskiego Koncernu Mięsnego Duda. Do tego przedsiębiorstwa również trafił w związku z jego problemami finansowymi. Kredyt Bank, który kontroluje obecnie 10,26 proc. jej kapitału, stał się akcjonariuszem mięsnej firmy w związku z restrukturyzacją jej zadłużenia. Kredyt Bank jest też jednym z wierzycieli Polimeksu-Mostostalu.?W związku z tym Kostrzewa brał udział w negocjowaniu porozumienia przewidującego, że wierzyciele finansowi budowlanej firmy powstrzymają się na cztery miesiące od egzekwowania jej zobowiązań. W tym czasie zarząd Polimeksu chciałby wynegocjować z bankami i obligatariuszami wydłużenie terminów spłaty zobowiązań.

Budownictwo
Mennica chce zarządzać spornym biurowcem MLT
Materiał Promocyjny
Financial Controlling Summit
Budownictwo
Ekspert: kredyt „Na start” nie jest potrzebny. Wręcz przeciwnie
Budownictwo
Kurs Budimeksu na giełdzie spada, bo akcje są za drogie? Ekspertka mówi, ile są warte
Budownictwo
Politycy i niedźwiedzie, czyli WIG-nieruchomości w dół
Budownictwo
Notowania deweloperów mieszkaniowych w dół. Jak odczytywać korektę?
Budownictwo
Jacek Tomczak, wiceminister rozwoju: Liczymy, że parlamentarzyści chcą wspierać polskie rodziny