Średnie oprocentowanie depozytów terminowych w bankach spadło we wrześniu już poniżej 5 proc. i wynosiło 4,96 proc. – wynika z ostatnich danych podanych przez NBP. Ale mimo to realnie wyniki oszczędzania poprawiają się, dzięki szybko topniejącej inflacji. Jak wylicza Jarosław Sadowski, główny analityk Expander Advisor, w październiku tego roku lokaty terminowe przyniosły 1,78 proc. realnej straty, podczas gdy mniej więcej rok temu było to aż 15 proc. na minusie.
Gdyby takie tempo poprawy utrzymało się w kolejnych miesiącach, Polacy zyskali by w końcu szansę, by ich oszczędności nie tylko przestały tracić na wartości, ale także, by udało się je realnie pomnażać. Niestety, prognozy ekspertów są niezbyt pomyślne w tym względzie.
– Moim zdaniem mało prawdopodobne jest, by realne oprocentowanie lokat bankowych stało się dodatnie, zwłaszcza po uwzględnieniu tzw. podatku Belki – ocenia Sadowski. To oczywiście zależy od wielu czynników, takich jak polityka depozytowa banków, poziom inflacji, kierunki polityki pieniężnej itp. Może w poszczególnych przypadkach uda się komuś wyjść na zero czy nawet niewielki plus, niemniej perspektywy dla ogółu oszczędzających nie rysują się tu najlepiej.
wynosiło średnie oprocentowanie depozytów terminowych we wrześniu – wynika z danych NBP. To o 1,3 pkt proc. mniej wobec lokalnego szczytu w XII 2022 r.
Według Sadowskiego przykładowo trudno się spodziewać, by banki zmieniły swoje podejście. Obecnie konkurencja o depozyty klientów (w postaci kuszenia wysokim oprocentowaniem) nie jest zbyt zacięta, bo po pierwsze mamy w Polsce bardzo skoncentrowany rynek, pod drugie zaś banki charakteryzują się wysoką nadpłynnością. – Banki zwykle potrzebują depozytów klientów i zaczynają o nie walczyć wówczas, gdy mocno rośnie akcja kredytowa. Obecnie popyt na kredyty jest raczej słaby i nie widać symptomów poważnej zmiany – wyjaśnia Adam Antoniak, ekonomista ING Banku Śląskiego.