Bank Japonii (BoJ) na środowym posiedzeniu nie zrobił kolejnego kroku ku normalizacji polityki pieniężnej, czego oczekiwano na rynkach finansowych. W rezultacie wyraźnie, choć przejściowo, osłabił się jen, który od grudnia, gdy BoJ zaskoczył inwestorów zmianami w polityce kontroli krzywej rentowności, mocno zyskiwał na wartości. BoJ nie będzie kontynuował normalizacji polityki pieniężnej?
W kwietniu zmieni się prezes BoJ. Rynek będzie czekał na tę zmianę, wiedząc, że polityka agresywnego łagodzenia polityki pieniężnej, która zdefiniowała kadencję Haruhiko Kurody, niczego dobrego nie przyniosła. Teoria ekonomii sugeruje, że długoterminowy wzrost gospodarczy zależy od czynników podażowych, a nie od ekstremalnych prób stymulowania popytu. Japonia utknęła w pułapce niskiego wzrostu i niskiej inflacji. Teraz, za sprawą globalnych procesów inflacyjnych, w Japonii inflacja doszła do niemal 4 proc. To dużo jak na kraj, który długo miał problem z dojściem nawet do 1 proc. Inwestorzy myśleli więc, że skoro polityka pieniężna BoJ może się zmienić po zmianie prezesa, to dlaczego nie wcześniej? Rynek wywierał na BoJ presję, prowadząc do wzrostu rentowności i zmuszając go do interwencji (zwiększenia skupu obligacji – red.). Ostatecznie BoJ zdecydował się na rozszerzenie w grudniu pasma dopuszczalnych wahań rentowności, więc rynek oczekiwał kolejnego takiego kroku. Tak się nie stało. Wracamy więc do czekania na nowego prezesa. Pytanie, czy inwestorzy odpuszczą sobie grę przeciwko Kurodzie, czy będą go nadal testowali.
Jak może wyglądać normalizacja polityki pieniężnej w Japonii? W posiadaniu BoJ jest już 53 proc. całego długu rządu w Tokio. Tej polityki nie da się wiecznie kontynuować, ale wydarzenia z grudnia pokazują, że trudno się z niej wycofać. Rozszerzenie pasma dopuszczalnych wahań rentowności sprawiło bowiem, że BoJ musiał zacząć skupować jeszcze więcej obligacji niż wcześniej.
Japonia to jest pacjent w takim stanie, że nie ma przetartych ścieżek prowadzenia terapii. Cokolwiek BoJ będzie robił, będzie eksperymentem. W każdym innym kraju rynek zweryfikowałby taką politykę pieniężną i wymusił zmiany. Ale w Japonii koszty tej polityki pokrywa społeczeństwo, nie ma więc tego dyscyplinującego czynnika w postaci rynku, nie ma twardego ograniczenia. Ale warto przypomnieć, że Bank Szwajcarii też nie miał twardego ograniczenia w swojej polityce stabilizacji kursu franka, a jednak w końcu się z niej wycofał.